Strona 2 z 2
Przeszczep
Po badaniach okazuje się, że lepszym dawcą będzie ojciec, ma większą wątrobę i świetne wyniki.
- Pan jest zdrowy? - dziwi się profesor Marek Krawczyk, który ma
operować. Chce posadzić Józefa na wózek, bo chudy, tętno tylko 46.
- Ja trenuję bieganie - wyjaśnia Józef - szykowałem formę na półmaraton w Małej Goślinie, który jest dokładnie dziś.
Wątroba Józefa waży 1500 g. Z tego 400 g pójdzie dla Marty. To pierwszy
w Polsce zabieg przeszczepienia dorosłemu fragmentu wątroby od żyjącego
dawcy. Józef leży na stole, a pani anestezjolog go uprzedza:
- Przyjdą pana oglądać lekarze, bo się rozniosło po szpitalu, że facet wygląda jak kościotrup, a ma zdrowie konia.
Operacja udaje się w stu procentach. Józef budzi się i pyta o Martę.
Marta budzi się przekonana, że jest na badaniach w Poznaniu, dopiero
kiedy pielęgniarki pokazują jej Pałac Kultury za oknem, zaczyna wierzyć
w przeszczep.
Doktor Andrzej Chmura opiekujący się pacjentami po przeszczepach
opowiada mi teraz, że to szalenie ryzykowny zabieg: - Po oddaniu nerki
człowiek wychodzi ze szpitala po pięciu dniach. A wycięcie jednej
trzeciej wątroby to duża rana w ciele. Cięcie w poprzek całego brzucha.
I duże ryzyko. Przy przeszczepach nerek śmiertelność jest zerowa (setne
części procenta). Przy przeszczepach wątroby to kilka procent. On
naprawdę ryzykował życie.
Dwa dni po operacji Józef odłącza się od kroplówki i idzie na pierwszy
spacer. Dwa tygodnie później wypisuje się ze szpitala na własną prośbę.
Marta jeszcze trzy miesiące spędzi w szpitalu. Kiedy pierwszy raz
podejdzie do okna, będzie oglądać świat przez pół godziny jakby go
widziała pierwszy raz.
Team
Przez pół roku Józef z trudem dochodzi do furtki, żeby otworzyć drzwi
Jagodzie. Na jesieni zaczyna truchtać, od wiosny (2002 r.) znów
trenuje. Na jesieni 2003 r. decyduje się na maraton. Chce sobie
udowodnić. Uzyskuje świetny czas, poniżej trzech godzin.
W 2006 r. osiąga w Poznaniu największy sportowy sukces: złoty medal
Mistrzostw Europy Weteranów w biegu na 3 tys. metrów z przeszkodami
wśród pięćdziesięciolatków. Kiedy finiszuje, trybuny biją brawo. A
kiedy spiker opowiada o jego wątrobie, ludzie wrzeszczą z entuzjazmu.
Doktor Chmura: - Pyta pan, jak te sukcesy są możliwe? Wątroba ma
zdolności regeneracyjne, odrasta, jak w micie o Prometeuszu, któremu
ptaki wydziobywały wątrobę. Może wrócić do pełnej aktywności. A jak
człowiek, który przez całe życie trenował, przez kilkanaście miesięcy
nie może tego robić, to ma potem taką motywację, trenuje tak sumiennie,
że osiąga wyniki, o których by wcześniej nie pomarzył.
Marta zaraz po operacji zaczyna zaoczną szkołę policealną. Przez leki
przeciw odrzutowi ma bardzo osłabiony system odpornościowy, więc każdy
wyjazd do Poznania odchorowuje przeziębieniem. Ale nie daje się.
Zaczyna trenować sport, robi z tatą przebieżki po lesie. W 2004 r.
jedzie na lekkoatletyczne mistrzostwa Europy osób po transplantacji. W
swojej kategorii wiekowej zdobywa srebrny medal w biegu na 100 m,
brązowy na 200 m, srebro w kręglach i rzucie piłeczką palantową. Polską
ekipą opiekuje się doktor Chmura.
Doktor Chmura: - Po co ten sport? Istotą transplantacji jest
przywrócenie możliwości normalnego życia. Pracy, życia rodzinnego,
hobby, także sportu. Niewskazane są sporty walki, wspinaczka, bo wtedy
człowiek naraża siebie i przeszczepiony narząd. Ale gdyby zapalony
tenisista nie mógł wrócić po przeszczepie do tenisa, to jego życie
zamieniłoby się w wegetację.
W 2005 r. powstało Polskie Stowarzyszenie Sportu po Transplantacji. Po
pierwsze, zajęli się stworzeniem polskiej reprezentacji na
międzynarodowe zawody dzieci po transplantacji.
Doktor Chmura: - Okazało się, że połowa z tych dzieci jest chowana pod
kloszem. Nie uczestniczą nawet w lekcjach wf. Co gorsza, lekarze im
tego zabraniają.
Wyniki
- Po tym wszystkim myślę, że trzeba mocno trenować, bo człowiek nie zna
dnia ani godziny - mówi teraz Józef. - I o tym, że moje bieganie
naprawdę wyszło na zdrowie. Nie tylko mnie, ale i Marcie.
- A we mnie, od kiedy mam wątrobę od taty, wzrosło zacięcie do sportu -
dorzuca Marta. - I polubiłam rodzynki. Mogę jeść je paczkami, tak jak
tata.
- Bo to - wyjaśnia Józek - węglowodany.
Marta wróciła właśnie z Warszawy, wyniki ma świetne. Ale do domu
przyjechała smutna. Dowiedziała się o trzech koleżankach, z którymi
siedem lat temu leżała na sali po operacji. Organizm odrzucił
przeszczep. Wszystkie nie żyją.
Korzystałem z tekstu <i>„Marta lubi rodzynki” z miesięcznika „Bieganie”</i>
Pobiegnij i ty
17-18 maja już po raz czwarty cała POLSKA BIEGA. Zapraszamy
samorządy lokalne, szkoły i kluby biegowe - zorganizujcie 17-18 maja
krótkie biegi o otwartej formule. Chodzi o to, by każdy mógł
wystartować: i maratończyk, i ten, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z
bieganiem.
Więcej informacji:
www.polskabiega.pl/ tel.: 022 555 42 88, e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.