Spis treści


Przeszczep

Po badaniach okazuje się, że lepszym dawcą będzie ojciec, ma większą wątrobę i świetne wyniki.

- Pan jest zdrowy? - dziwi się profesor Marek Krawczyk, który ma operować. Chce posadzić Józefa na wózek, bo chudy, tętno tylko 46.

- Ja trenuję bieganie - wyjaśnia Józef - szykowałem formę na półmaraton w Małej Goślinie, który jest dokładnie dziś.

Wątroba Józefa waży 1500 g. Z tego 400 g pójdzie dla Marty. To pierwszy w Polsce zabieg przeszczepienia dorosłemu fragmentu wątroby od żyjącego dawcy. Józef leży na stole, a pani anestezjolog go uprzedza:

- Przyjdą pana oglądać lekarze, bo się rozniosło po szpitalu, że facet wygląda jak kościotrup, a ma zdrowie konia.

Operacja udaje się w stu procentach. Józef budzi się i pyta o Martę. Marta budzi się przekonana, że jest na badaniach w Poznaniu, dopiero kiedy pielęgniarki pokazują jej Pałac Kultury za oknem, zaczyna wierzyć w przeszczep.

Doktor Andrzej Chmura opiekujący się pacjentami po przeszczepach opowiada mi teraz, że to szalenie ryzykowny zabieg: - Po oddaniu nerki człowiek wychodzi ze szpitala po pięciu dniach. A wycięcie jednej trzeciej wątroby to duża rana w ciele. Cięcie w poprzek całego brzucha. I duże ryzyko. Przy przeszczepach nerek śmiertelność jest zerowa (setne części procenta). Przy przeszczepach wątroby to kilka procent. On naprawdę ryzykował życie.

Dwa dni po operacji Józef odłącza się od kroplówki i idzie na pierwszy spacer. Dwa tygodnie później wypisuje się ze szpitala na własną prośbę.

Marta jeszcze trzy miesiące spędzi w szpitalu. Kiedy pierwszy raz podejdzie do okna, będzie oglądać świat przez pół godziny jakby go widziała pierwszy raz.

Team

Przez pół roku Józef z trudem dochodzi do furtki, żeby otworzyć drzwi Jagodzie. Na jesieni zaczyna truchtać, od wiosny (2002 r.) znów trenuje. Na jesieni 2003 r. decyduje się na maraton. Chce sobie udowodnić. Uzyskuje świetny czas, poniżej trzech godzin.

W 2006 r. osiąga w Poznaniu największy sportowy sukces: złoty medal Mistrzostw Europy Weteranów w biegu na 3 tys. metrów z przeszkodami wśród pięćdziesięciolatków. Kiedy finiszuje, trybuny biją brawo. A kiedy spiker opowiada o jego wątrobie, ludzie wrzeszczą z entuzjazmu.

Doktor Chmura: - Pyta pan, jak te sukcesy są możliwe? Wątroba ma zdolności regeneracyjne, odrasta, jak w micie o Prometeuszu, któremu ptaki wydziobywały wątrobę. Może wrócić do pełnej aktywności. A jak człowiek, który przez całe życie trenował, przez kilkanaście miesięcy nie może tego robić, to ma potem taką motywację, trenuje tak sumiennie, że osiąga wyniki, o których by wcześniej nie pomarzył.

Marta zaraz po operacji zaczyna zaoczną szkołę policealną. Przez leki przeciw odrzutowi ma bardzo osłabiony system odpornościowy, więc każdy wyjazd do Poznania odchorowuje przeziębieniem. Ale nie daje się.

Zaczyna trenować sport, robi z tatą przebieżki po lesie. W 2004 r. jedzie na lekkoatletyczne mistrzostwa Europy osób po transplantacji. W swojej kategorii wiekowej zdobywa srebrny medal w biegu na 100 m, brązowy na 200 m, srebro w kręglach i rzucie piłeczką palantową. Polską ekipą opiekuje się doktor Chmura.

Doktor Chmura: - Po co ten sport? Istotą transplantacji jest przywrócenie możliwości normalnego życia. Pracy, życia rodzinnego, hobby, także sportu. Niewskazane są sporty walki, wspinaczka, bo wtedy człowiek naraża siebie i przeszczepiony narząd. Ale gdyby zapalony tenisista nie mógł wrócić po przeszczepie do tenisa, to jego życie zamieniłoby się w wegetację.

W 2005 r. powstało Polskie Stowarzyszenie Sportu po Transplantacji. Po pierwsze, zajęli się stworzeniem polskiej reprezentacji na międzynarodowe zawody dzieci po transplantacji.

Doktor Chmura: - Okazało się, że połowa z tych dzieci jest chowana pod kloszem. Nie uczestniczą nawet w lekcjach wf. Co gorsza, lekarze im tego zabraniają.

Wyniki

- Po tym wszystkim myślę, że trzeba mocno trenować, bo człowiek nie zna dnia ani godziny - mówi teraz Józef. - I o tym, że moje bieganie naprawdę wyszło na zdrowie. Nie tylko mnie, ale i Marcie.

- A we mnie, od kiedy mam wątrobę od taty, wzrosło zacięcie do sportu - dorzuca Marta. - I polubiłam rodzynki. Mogę jeść je paczkami, tak jak tata.

- Bo to - wyjaśnia Józek - węglowodany.

Marta wróciła właśnie z Warszawy, wyniki ma świetne. Ale do domu przyjechała smutna. Dowiedziała się o trzech koleżankach, z którymi siedem lat temu leżała na sali po operacji. Organizm odrzucił przeszczep. Wszystkie nie żyją.

Korzystałem z tekstu <i>„Marta lubi rodzynki” z miesięcznika „Bieganie”</i>



Pobiegnij i ty

17-18 maja już po raz czwarty cała POLSKA BIEGA. Zapraszamy samorządy lokalne, szkoły i kluby biegowe - zorganizujcie 17-18 maja krótkie biegi o otwartej formule. Chodzi o to, by każdy mógł wystartować: i maratończyk, i ten, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z bieganiem.

Więcej informacji: www.polskabiega.pl/  tel.: 022 555 42 88, e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Źródło: Gazeta Wyborcza