Express Bydgoski
Ludzie nie wierzą chirurgom i nauce
Piotr Schutta, Środa, 4 Kwietnia 2007
Wczoraj trafił do mediów list otwarty, sygnowany przez najwybitniejszych polskich lekarzy przeszczepiających narządy.
Trudne rozmowy
Sytuacja jest tragiczna. Minęły dwa miesiące od głośnej afery w szpitalu MSWiA w Warszawie (ordynatorowi kliniki transplantologii Mirosławowi G. zarzucono m.in. uśmiercenie pacjenta), transplantolodzy mówią, że już widać dobitnie jej skutki uboczne. Liczba przeszczepów nerek spadła w całym kraju o 60 proc., wątroby o 50 proc.
To jednak był cud. Nerki pracują
EXPRESS BYDGOSKI (2008-02-01 Autor: PIOTR SCHUTTA*)
*Autora artykułu Bardzo Przepraszamy za przypisanie autorstwa innej osobie.
To jednak był cud. Nerki pracują
Śmierć bliskich zawsze zaskakuje. Nie wiemy wtedy wielu rzeczy. Na przykład, czy zgodzić się na pobranie narządów zmarłego. Marlena zawarła z matką umowę: „Mamo, jeśli twoja wola była inna, niech przeszczep się nie przyjmie”.
Pani Edwina odeszła z tego świata nagle. Zachwiała się na schodach niosąc swojego chorego psa. Upadła, straciła przytomność. W szpitalu stwierdzono krwotok podpajęczynówkowy. Zmarła trzy dni później w dniu swoich urodzin. Miała dokładnie 54 lata. Chorowała na nadciśnienie. Była osobą pogodną i życzliwą. Uwielbiała piec ciasta, bliscy mówili, że wkłada w nie serce. Zanim znalazła się w szpitalu, większość wypieków na urodzinowe przyjęcie była już gotowa.
Liczy się każda godzina
- Przez trzy dni mama była w śpiączce. Nie mogłam jej zapytać, czy zgadza się na pobranie po śmierci swoich narządów. Kiedy żyła, nie rozmawiałyśmy nigdy o tym. Od śmierci taty unikała tego tematu. Zawarłyśmy więc umowę. W dniu jej urodzin pojechałam do szpitala, wzięłam ją za rękę i powiedziałam: „Jeśli twoja wola jest inna, niech nerki się nie przyjmą” - opowiada córka Edwiny. Lekarze nie dawali nadziei, że kobieta przeżyje. Czekali na decyzję o odłączeniu od respiratora.
- Jak to, nie ma nadziei? Nie takie cuda się zdarzają - protestowała córka. Załamana, chwyciła się ostatniej szansy. Po rozmowie z księdzem poprosiła lekarzy, by poczekali do godziny 18.
2 grudnia 2004 roku o godzinie 17 ksiądz z bydgoskiej parafii Opatrzności Bożej w intencjach mszalnych wymienia prośbę o „dar życia dla Edwiny”. Ma się wydarzyć cud. Ale cudu nie ma. Marlena przez telefon wyraża zgodę na odłączenie mamy i pobranie jej narządów.
Na biurku koordynatora Andrzeja Marciniaka ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy (sam jest po przeszczepie, niewiele wie o swoim dawcy) telefon dzwoni po raz pierwszy już o 16.10.
Dawcy narządów żyją dłużej
Dawcy narządów żyją dłużej
W Anglii każdy może zostać altruistą. U nas o tym, czy można zostać dawcą, decyduje czasami sąd
Obchodzony w ubiegłym tygodniu Światowy Dzień Donacji i Transplantacji przeszedł w mediach prawie bez echa.
Równie marginalnie traktowany jest w Polsce temat przeszczepów rodzinnych, którym tegoroczne obchody były poświęcone.
O tym, że polska medycyna transplantacyjna przeżywa kryzys mówi się od początku ub.r., kiedy wyszła na jaw sprawa dr Mirosława G., warszawskiego transplantologa oskarżonego publicznie przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę o zabójstwo pacjenta. Jak pokazał czas, oskarżenie nie miało podstaw w uznaniu prokuratury, za to uderzyło w polską transplantologię. Wzrosła nieufność pacjentów wobec lekarzy (wg ankiety Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego 60 procent społeczeństwa wyraziło brak zaufania do przedstawicieli ochrony zdrowia) i drastycznie spadła liczba pobrań narządów od zmarłych dawców oraz przeprowadzonych przeszczepień. W najlepszym, jak dotąd, roku 2005 ponad 1400 biorców otrzymało nowy narząd. W 2007 r. zaledwie 958. Jednocześnie w Krajowym Rejestrze Sprzeciwów nastąpił gwałtowny wzrost zgłoszeń od osób, które nie zgadzają się na pobranie narządów po swojej śmierci. Jest tam w tej chwili ok. 24 tys. nazwisk.
Senior i junior popłyną nerka w nerkę
Senior i junior popłyną nerka w nerkę
Ojciec podarował nerkę synowi. Czują się świetnie. Na początku października wystartują w zawodach pływackich.
Andrzej Lewandowski z Warszawy niemal z dnia na dzień dowiedział się, że całkowita niewydolność nerek to w jego przypadku kwestia czasu.
- Trafiłem do szpitala, bo zacząłem się gorzej czuć. Okazało się, że to coś poważniejszego, w dodatku na leczenie już za późno. Lekarz powiedział, że najlepszy byłby przeszczep - opowiada 39-letni mężczyzna.
Na pół roku trafił na dializoterapię, w tym czasie jego rodzice przygotowywali się do przeszczepu rodzinnego.
- Mama chciała mi dać nerkę, ale nie było zgodności grupy krwi. Okazało się za to, że idealna zgodność krwi i antygenowa tkanek jest między mną i tatą - mówi Andrzej Lewandowski.
- Nie zastanawiałem się ani przez moment. Nad czym tu się zastanawiać - opowiada ojciec, również Andrzej (62 lata).
Kradną śmierci życie
EXPRESS BYDGOSKI (2009-09-28 Autor: PIOTR SCHUTTA)
Kradną śmierci życie
W Polsce przypada pół koordynatora transplantacyjnego na milion mieszkańców
Trudno bez nich wyobrazić sobie dzisiaj przeszczepianie narządów. Są pierwszą literą alfabetu w transplantologii. Mimo to w Polsce nadal traktuje się ich jak piąte koło u wozu.
Mowa o koordynatorach transplantacyjnych. W miniony weekend przedstawiciele tego środowiska zjechali się do Torunia na drugie spotkanie robocze założonego dopiero rok temu Polskiego Stowarzyszenia Koordynatorów Transplantacyjnych.
Jest ich w Polsce około 200. Pracują w klinikach transplantologicznych i w szpitalach, w których działają oddziały intensywnej opieki medycznej. Są pielęgniarkami, anestezjologami lub lekarzami intensywnej terapii, ale nie zawsze. W Bydgoszczy koordynatorem jest od 9 lat Andrzej Marciniak, z zawodu fizjoterapeuta. Na życie zarabia na co dzień usprawniając ludzi po wypadkach i wylewach. Praca na oddziale transplantacji nerek bydgoskiego Szpitala Uniwersyteckiego jest jego życiową pasją i... zajęciem dodatkowym.