ŻYCIE WARSZAWY (2007-10-27 Autor: ANDRZEJ ANTOSIK)

 

Niech umarli żyją w innych ludziach

 

 Na nowe serce, wątrobę lub nerkę czeka 1,6 tys. osób. Eksperci szacują, że w tym roku organy dostanie najwyżej 600 osób. Organizacje zrzeszające ludzi po transplantacji i czekających apelują: niech nasi bliscy, którzy umrą, żyją w innych ludziach.

– Wciąż jesteśmy w dołku, liczba transplantacji nie wzrasta, jak byśmy tego oczekiwali – mówi prof. Janusz Wałaszewski, dyrektor Poltransplantu, ośrodka koordynującego przeszczepy w Polsce.
– Być może nasze opowieści zachęcą ludzi do refleksji, jak wiele osób czeka na zabieg, który daje szansę na życie – mówi Robert Kęder, prezes Fundacji Dialtransplant, skupiającej pacjentów po przeszczepie. On sam od siedmiu lat żyje z przeszczepioną wątrobą.
Fundacja, którą kieruje i wiele innych podobnych organizacji włączyło się w organizację Światowego Dnia Donacji i Transplantacji. W piątek obchodzono go w naszym kraju po raz pierwszy.

Nigdy nic nie wiadomo


31-latek Paweł Tarnowski przed kilku laty przekonywał rodzinę, by zgodziła się na pobranie od zmarłego ojca narządów. Dziś sam potrzebuje nowej wątroby. – Kiedy zmarł ojciec i w szpitalu zapytano mnie i matkę, czy zgadzamy się, by można pobrać od niego narządy, nie miałem wątpliwości. Przekonałem też matkę – opowiada. – Dzięki temu żyją trzy osoby.

Kilka lat po śmierci ojca Paweł zachorował. Czeka na przeszczep wątroby. – Nigdy nie wiadomo, po której stronie człowiek się znajdzie. Moja choroba przyszła nagle, bez wcześniejszych objawów.

– Ze mnie lekarze się śmieli, ze powinienem zacząć grać w totka, bo mam takiego farta. Przytrafiła mi się bąblownica, niezwykle rzadka choroba – opowiada Maciej Chwistek. Od pięciu miesięcy żyje z nową wątrobę. Czekał na nią osiem miesięcy. Pomoc otrzymał w szpitalu na Banacha.

– Decyzja o oddaniu narządów bliskiej osoby nie jest łatwa. Chociażby ze względu na sąsiadów, najbliższą rodzinę. Bałam się, co ludzie powiedzą, jak o tym usłyszą. Musiałam do tego dojrzeć – mówi Elżbieta Orczyk.


Zmarli mogą żyć


W poniedziałek mija druga rocznica śmierci jej męża Jana. – Pocieszam się, że on żyje teraz w sześciu innych osobach. Zresztą ten argument, który usłyszałam od lekarza, przekonał mnie, by oddać narządy męża ludziom, którzy inaczej by umarli – opowiada. Dziś pani Elżbieta, próbuje, gdzie tylko się da, przekonywać ludzi do transplantacji.