Rzeczpospolita
 
 
 

RZECZPOSPOLITA (2007-07-05 Autor: SYLWIA SZPARKOWSKA) 

Coraz więcej przeszczepów


Wreszcie liczba transplantacji powoli, ale systematycznie rośnie. To zasługa lekarzy, stowarzyszeń pacjentów i mediów

Image
Informacja o zwiększeniu liczby przeszczepów daje mi nadzieję - mówi Adriana Szklarz z Kłodawy koło Gorzowa Wielkopolskiego, która czeka na transplantację serca. BARTOSZ JANKOWSKI
 

- Nie ma jeszcze powodów, żeby ogłaszać sukces. Ale już możemy mówić, że środowisko transplantologów i anestezjologów potrafiło jakoś przełamać kryzys, który mieliśmy jeszcze dwa miesiące temu - mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii.

Szef Poltransplantu prof. Janusz Wałaszewski wyjaśnia, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zorganizowano kilkadziesiąt konferencji propagujących przeszczepy. - Jeśli obecne trendy się utrzymają, to może do końca roku uda nam się wrócić do liczby przeszczepów, która była w zeszłym roku - mówi prof. Wałaszewski.

Po kryzysie transplantologii z początku tego roku trendy powoli się odwracają. Zmniejsza się kolejka czekających na przeszczep nerki: z 1217 w kwietniu do 1130 w czerwcu. Na serce czekają 244 osoby, miesiąc wcześniej było ich 249. To dobrze, choć w styczniu kolejka była znacznie krótsza: liczyła równo 200 osób.

- Jeszcze dużo czasu trzeba, by nadrobić zaległości - mówi prof. Dariusz Patrzałek, koordynator Poltransplantu na Dolnym Śląsku. - Co prawda w czerwcu w moim ośrodku było tyle przeszczepów co rok temu. Ale ani w kwietniu, ani w maju nie działo się nic: nie wykonaliśmy ani jednej operacji.

Do załamania w transplantologii doszło po kilku artykułach oskarżających lekarzy m.in. o handel organami (napisanych na podstawie informacji od lekarza, który jest oskarżony o składanie fałszywych zeznań) i po konferencji, podczas której minister sprawiedliwości informował o zatrzymaniu kardiochirurga Mirosława G.- Nasze środowisko nigdy nie zostało przeproszone za fałszywe oskarżenia -dodaje prof. Patrzałek.

O tym, że sytuacja się poprawia, mówi też dr Adam Parulski z Instytutu Kardiologii w Warszawie. - Wiele dobrego zrobiły rozsądne media, skutek przyniosły kampanie medialne. Artykuły sprowokowały ludzi do rozmów o przeszczepach. Czasem rodzina zmarłego przyznaje, że rozmawiała z nim na ten temat, i sama pyta lekarzy, czy można jego narządy pobrać do przeszczepu -dodaje Parulski.

Na zmianę trendów w transplantologii bardzo liczą pacjenci. -Każda taka informacja daje nadzieję, a to od razu wpływa na stan zdrowia. Im jest lepszy, tym większa szansa, że chorzy doczekają przeszczepu - mówi Adriana Szklarz z Kłodawy koło Gorzowa Wielkopolskiego, która czeka na transplantację serca.

Transplantolodzy zorganizowali też szkolenia dla koordynatorów, którzy będą się zajmować organizowaniem procedury transplantacyjnej w szpitalach. - Jest bardzo wiele do zrobienia - mówi Małgorzata Zelman, warszawska pielęgniarka, która taki kurs skończyła. - Lekarze nie chcą orzekać śmierci mózgu także dlatego, że nie zawsze mają czas wypełniać dokumenty, organizować pracę zespołów transplantacyjnych, a dodatkowo jeszcze wypełniać swoje obowiązki i rozmawiać z rodziną o śmierci pacjenta. Gdy w szpitalach będą koordynatorzy, może wzrośnie liczba transplantacji.

SYLWIA SZPARKOWSKA

 Im mniej przeszczepów, tym bardziej niesprawiedliwa jest transplantologia
 

Rz: Dlaczego transplantologia jest tak wrażliwa na negatywne informacje w mediach?

Prof. Piotr Kaliciński: To w pewnym sensie niesprawiedliwa dziedzina medycyny. Narządów brakuje. Los decyduje, że dla jednej osoby mamy pasujący organ, a inna nie otrzyma go na czas. Im mniej jest narządów, tym bardziej dramatyczne są losy ludzi, z którymi się spotykamy.

Narządy do przeszczepu pobierane są od pacjenta, u którego stwierdzono śmierć mózgu. Co to znaczy?

Śmierć mózgu to śmierć pacjenta. By ją stwierdzić, lekarze wykonują testy, które badają głównie odruchy pnia mózgu - części, która zawiaduje wszystkimi czynnościami życiowymi. Jeśli nie ma żadnej reakcji na dwukrotnie powtarzane testy, powołuje się komisję złożoną z lekarzy trzech specjalności. Dopiero gdy oni także uznają, że doszło do śmierci, stwierdzany jest zgon. Wtedy można rozmawiać z rodziną o tym, czy chory wyrażał zgodę na pobranie swoich narządów do przeszczepu.

Czy lekarze mogą się pomylić?

W całej procedurze biorą udział co najmniej cztery osoby, a zazwyczaj pięć lub sześć. Testy są jednoznaczne i nie może być mowy o pomyłce. I jeszcze jedno: w orzekaniu śmierci mózgu nigdy nie uczestniczą transplantolodzy.

A co ze śmiercią kliniczną? Znamy przypadki ludzi, którzy ją przeżyli.

Śmierć kliniczna jest najczęściej spowodowana zatrzymaniem krążenia połączonym z utratą świadomości. To sytuacja, którą np. dzięki masażowi serca można odwrócić. Natomiast śmierć mózgu jest całkowitym i nieodwracalnym uszkodzeniem układu nerwowego.

Prof. Piotr Kaliciński jest szefem Polskiej Rady Transplantacyjnej