Kurier Poranny

 

 KURIER PORANNY (2007-09-13 Autor: MARTA GAWINA)

 Nie bójcie się

 29-letni białostoczanin zażądał od rodziny, by oddała jego narządy do przeszczepu. Dzięki niemu dwoje młodych ludzi będzie żyło normalnie.

W niebie potrzebna jest tylko dobra dusza. Ciało, jak może pomóc innym, warto zostawić innym - uważa Kazimierz Sochoń, który od wielu lat czeka na przeszczep nerki. (fot. Anatol Chomicz)
W niebie potrzebna jest tylko dobra dusza. Ciało, jak może pomóc innym, warto zostawić innym - uważa Kazimierz Sochoń, który od wielu lat czeka na przeszczep nerki. (fot. Anatol Chomicz)
- Ja czekam na taki dar - mówi Kazimierz Sochoń.

Wczoraj pacjenci zostali wezwani do Białegostoku. - Jeżeli tylko potwierdzi się zgodność tkankowa, w najbliższych godzinach wykonamy przeszczepy. Dla osób, które dostaną nerki, będzie to początek nowego, lepszego życia - mówi Marek Gacko, kierownik kliniki chirurgii naczyń i transplantacji w białostockim szpitalu klinicznym.

A wszystko dzięki młodemu pacjentowi PSK, który zażądał od rodziny, by nie utrudniała lekarzom pobrania jego narządów. Najbliżsi uszanowali jego ostatnią wolę.

- Sam chorował na chłoniaka mózgu i mimo licznych operacji nie udało się go uratować. Zmarł w ostatnich dniach. Ale został dawcą nerek - mówi Marek Skiba, koordynator ds. transplantologii w szpitalu klinicznym. A tych ciągle brakuje.

 

 

 

Ludzie się boją


- W ubiegłym roku przeprowadziliśmy ponad 40 przeszczepów. W tym - zaledwie jedenaście, z czego siedem do połowy lutego. Potem do czerwca nie mieliśmy już żadnych dawców. Bo ludzie przestraszyli się, że lekarze zabijają dla narządów - mówi prof. Michał Myśliwiec, kierownik Kliniki Nefrologii i Transplantologii Akademii Medycznej w Białymstoku.

Najpierw zrobiło się głośno o warszawskim kardiochirurgu Mirosławie G., który miał rzekomo zabijać dla narządów. Ten sam zarzut padł pod adresem anestezjologów z białostockiego szpitala klinicznego. Sprawę opisała "Gazeta Polska”. Jej informatorem był doktor Wojciech S. Ten sam, który próbował sfingować aferę łapówkarską ze znanym białostockim kardiochirurgiem.

- I choć prokuratura oczyściła naszych lekarzy z podejrzeń, a doktorowi S. postawiła zarzut składania fałszywych zeznań, strach pozostał - dodaje Bogusław Poniatowski, dyrektor białostockiego szpitala klinicznego.

- Boją się nawet lekarze. Teraz nawet nie chcą podchodzić do rodzin i pytać, czy mogą pobrać narządy od ich bliskich. Nikt nie chce zostać oskarżony o morderstwo. A przecież żeby można było myśleć o pobraniu narządów, trzeba u pacjenta stwierdzić śmierć mózgową - przypomina prof. Myśliwiec. - Na tym wszystkim najbardziej cierpią ludzie, którym tylko przeszczepy mogą uratować życie - dodaje.

A takich ludzi są dziesiątki. Krzysztof Sochoń z Dobrzyniewa czeka na nową nerkę już od wielu lat. Na razie musi trzy razy w tygodniu przyjeżdżać do Białegostoku na dializy.



Czekając na lepsze życie


- Przez cztery godziny leżę pod aparatem. To jest uciążliwe, ale co zrobić? Całe swoje życie musiałem podporządkować dializom. Tak jak człowiek chodzi co tydzień do kościoła, tak ja przyjeżdżam do szpitala w Dojlidach. Zabieram różaniec, książeczkę do nabożeństwa i jakoś te cztery godziny przelecą - opowiada pan Krzysztof.

Wie, że jego życie wyglądałoby inaczej, gdyby znalazł się dawca nerki.

- Ale tych nie ma. Wszystko przez kilku lekarzy, którzy "nabruździli” w swoim środowisku. Teraz rodziny się wahają, czy oddawać narządy bliskich. Bo boją się, że ktoś może zabijać dla nerki czy wątroby. Niepotrzebnie się boją. Bo człowiekowi po śmierci ciało nie jest potrzebne. W niebie wymagana jest tylko dobra dusza - nie ma wątpliwości.


Idź do nieba z duszą


Przekonać o tym ludzi chcą również podlascy inicjatorzy społecznej akcji "Odchodząc do nieba, narządy pozostaw potrzebującym”.

- Postanowiliśmy pomóc polskiej i podlaskiej transplantologii. Bo wielu ludzi można uratować tylko dzięki narządom od innego dawcy - mówi Ryszard Świerczewski, pomysłodawca akcji.

Już od października jej koordynatorzy chcą się spotykać z młodzieżą, studentami i dorosłymi, by przekonać ich, że warto zostawić po śmierci swoje narządy.

- Mamy też zamiar drukować specjalne oświadczenia, na których każdy z nas będzie mógł pisemnie wyrazić na to zgodę - dodaje Świerczewski.

Honorowym patronatem objął akcję abp Edward Ozorowski, metropolita białostocki. W niedzielę, 23 września, we wszystkich kościołach zostanie odczytany list biskupów, który ma zachęcić wiernych do przekazywania potrzebującym narządów zmarłych.

- Kościół zawsze starał się wspierać transplantologię. Oddanie narządów po śmierci jest aktem miłości bliźniego, który powinien być bliski każdemu chrześcijaninowi - przekonuje ks. Zdzisław Karabowicz, rzecznik białostockiej kurii.
- Po śmierci do Boga wraca dusza, ciało do ziemi - dodaje.

Ma również nadzieję, że ludzie na nowo zaczną ufać lekarzom. - Zaufanie między ludźmi jest konieczne, żebyśmy wszyscy mogli normalnie żyć - dodaje ks. Karabowicz.


Marta Gawina