Gazeta Wyborcza

 

Mazowsze propaguje transplantacje

amm 20.10.2012 , aktualizacja: 20.10.2012 09:11
 
74 przeszczepy narządów przeprowadzono w zeszłym roku na Mazowszu. Władze regionu zaczęły akcję "Transplantacja - dar życia".
- W naszym województwie liczba dawców na szczęście rośnie - powiedział w piątek Tomasz Pietrasieński z biura prasowego wojewody. - Z każdego miliona mieszkańców na oddanie narządów decyduje się dziś 14. Jeszcze kilka lat temu liczba ta wynosiła dziewięć.

Akcja "Transplantacja - dar życia" jest wspólną inicjatywą wojewody mazowieckiego, kuratora oświaty, Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej. Trwają spotkania dla personelu tych szpitali, w których nie zgłosił się dotąd ani jeden potencjalny dawca. Lekarze i pielęgniarki dowiadują się, jak pomóc pacjentom w podjęciu decyzji o przekazaniu narządów.

Taką chęć może zadeklarować każdy z nas. Wystarczy mieć przy sobie tak zwane oświadczenie woli. Warto też rozmawiać na ten temat z najbliższymi, bo to do nich w przypadku naszej śmierci należy ostateczna decyzja. 

Gazeta Wyborcza

GAZETA WYBORCZA (2011-08-26 Autor: AGNIESZKA POCHRZĘST-MOTYCZYŃSKA)

 

Pierwszy przeszczep u osoby z HIV

20-latek z Warszawy dostał nową wątrobę. Kiedyś nie miałby szans na przeszczep. Dziś osoby z HIV mogą dożyć starości, więc choroby przewlekłe leczy się u nich jak u innych pacjentów

Grzegorz z Warszawy rok temu zrobił test na HIV i okazało się, że jest zakażony. Miał tak dobre wyniki, że lekarz nie zalecił mu nawet leków.

Miesiąc temu dostał wysokiej gorączki, był osłabiony i żółty. W Szpitalu Zakaźnym przy ul. Wolskiej w Warszawie okazało się, że ma żółtaczkę. Jego wątroba była w opłakanym stanie. Zapadł w śpiączkę. Tak dzieje się, gdy organ nie usuwa toksyn. Grzegorza mogła uratować jedynie nowa wątroba.

Gazeta Radom

 GAZETA WYBORCZA - RADOM (2011-06-04 Autor: ANNA JUREK)

Maciek uratował cztery osoby czekające na przeszczep

Maciek Mieśnik, 19-latek, który został śmiertelnie pobity w pobliżu studenckiego klubu Aula w Radomiu, uratował cztery osoby. Gdy w stanie krytycznym leżał w szpitalu, jego rodzina zgodziła się na pobranie organów.

- Lekarze poinformowali nas delikatnie, że stan Maćka jest bardzo poważny, że może nie przeżyć. Kiedy uświadomiłem sobie, że mojego brata już nie można uratować, wiedziałem, że trzeba podjąć decyzję dotyczącą pobrania narządów. To był jedyny sposób, by nadać tej tragedii jakiś godny wymiar - opowiada Piotr Mieśnik, brat 19-latka.

Maciek studiował i pracował w Warszawie. Do rodziny do Radomia przyjechał na Święta Wielkanocne. W Wielką Niedzielę chłopak wraz ze znajomymi wybrał się do klubu studenckiego Aula, który znajduje się przy Politechnice Radomskiej. Z imprezy nie wrócił. W okolicach klubu został dotkliwie pobity. Trafił do szpitala. Przez kilka dni był w stanie krytycznym.

Gazeta Wyborcza

Leczyć po ludzku

 

 

Najlepiej, gdy nerka zostaje w rodzinie

Biorcy od żywego dawcy żyją prawie o połowę dłużej niż ci, którzy dostali narząd od zmarłego. Gdy narząd pochodzi od kogoś z rodziny, mniejsze jest ryzyko odrzucenia i łatwiej dostosować termin operacji.

Przeszczep to sprawa poważna: w końcu ingeruje się w zdrowy organizm dawcy, tylko po to, aby poprawić jakość życia (uwaga - nie uleczyć!) biorcy. Przeszczepy rodzinne (a bliskiemu oddać można nerkę, fragment wątroby, szpik) są sprawą podwójnie poważną, bo dochodzą jeszcze niezwykle silne emocje. 

Gazeta Katowice

GAZETA WYBORCZA (2011-04-14 Autor: JUDYTA WATOŁA)

Nowy przeszczep, nowy szpital

Pierwszy przeszczep płuc u pacjenta z mukowiscydozą, jakiego dokonali lekarza z Zabrza, stwarza nową szansę dla innych chorych - Śląskie Centrum Chorób Serca chce w ciągu dwóch lat wybudować dla nich specjalny ośrodek. Projekt jest już gotowy

Dr Jacek Wojarski, kardiochirurg odpowiedzialny za program przeszczepów płuc w ŚCChS, porównuje tę operację do zdobywania Himalajów. Jego pacjent, 30-letni Damian Król z Czechowic-Dziedzic, dzięki niej także osiągnął szczyty marzeń.

Image
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
- Nie ma porównania między życiem przed i po operacji. Moje stare płuca miały litr pojemności, nowe aż trzy litry. Przed operacją każdy wdech i wydech był dla mnie ogromnym wysiłkiem. Dusiłem się, spałem z aparatem tlenowym. Teraz nawet nie czuję, że oddycham - cieszy się.

Mukowiscydoza to śmiertelna choroba o podłożu genetycznym. Powoduje zaburzenia we wszystkich narządach wydzielających śluz. Najgorsza jest dla płuc, w których zalega coraz więcej gęstej wydzieliny. - Płuca stopniowo się zatykają, chory się dusi. Jedyną szansą na ratunek jest transplantacja. Ponieważ płuca dawcy nie są uszkodzone genetycznie, więc po przeszczepie u chorego na mukowiscydozę nie będzie się więcej gromadził w nich śluz - mówi prof. Henryk Mazurek z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce.

Gazeta Wyborcza

Leczyć po ludzku

 GAZETA WYBORCZA (2011-03-01 Autor: ANNA WACŁAWIK-ORPIK)

O śmierci trzeba mówić prawdę

 Najważniejsza jest jasność komunikatu. On musi być jednoznaczny. To znaczy, że mówię o osobie zmarłej. Nie można być w połowie żywym, nawet jeśli bije serce

 Rozmowa z Robertem Beclerem*, anestezjologiem, koordynatorem transplantacyjnym.

Kiedy pan się dowiaduje o tym, że jest potencjalny dawca i że czeka pana rozmowa z rodziną?

Robert Becler *: To jest proces. Lekarze z intensywnej terapii są w stanie rozpoznać pacjentów, którzy umierają. Najpierw jest okres obserwacji umacniający podejrzenie, że zaszła śmierć mózgu, później należy wykonać stosowne, dwukrotnie powtarzane testy. Wynik tych badań jest przedstawiony komisji lekarskiej, która orzeka, że dana osoba jest osobą zmarłą. To trwa co najmniej kilkanaście godzin.

W tym czasie sprawdzacie w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, czy jest sprzeciw tej osoby wobec pobrania organów?

- Sprawdzamy to dopiero w momencie potwierdzenia przez komisję śmierci mózgowej. Nie można dowolnej osobie, w dowolnym momencie sprawdzać rejestr. Ten ktoś musi nie żyć.

Gazeta Wyborcza

 

 

Transplantologia, czyli co i jak można dziś przeszczepiać

Twarz, ręce, serce, płuca, nerki, trzustka, wątroba, szpik, rogówka, łękotka - lista narządów, jakie można przeszczepić dla ratowania chorych, wciąż się wydłuża

Wielu z nas wydaje się, że historia przeszczepów to ostatnie kilkadziesiąt lat. Tymczasem sięga ona daleko wstecz. Trzy tysiące lat temu Hindusi mieli zwyczaj okaleczania złoczyńców i jeńców przez obcięcie im nosa. Oszpeconym pomagali jednak lekarze - wycinali skórę z czoła i formowali z niej nos. Płat z czoła nie był odcięty całkowicie, dzięki czemu zachowywał ukrwienie. To właśnie można uznać za pierwsze przeszczepy skóry.

Świat jednak zapomniał o tej metodzie na wiele stuleci. Zastosował ją dopiero około roku 1550 Gaspare Tagliacozzi, chirurg z Bolonii. Tym razem jednak nos okaleczonym żołnierzom odtwarzał ze skóry pobranej z ręki, również nie przerywając krążenia. Na czas, gdy skóra z ręki "wrastała" w twarz, unieruchamiano rękę za pomocą specjalnego stelaża.

Gdy Tagliacozzi został oskarżany, że pobiera do swoich przeszczepów skórę innych ludzi, niż jego pacjenci, odpowiedział, że to niemożliwe, bo "siła indywidualności" jest zbyt duża.