Gazeta Wyborcza
Nagonka prasowa zabija chorych
Rozpętanie przez część mediów lawiny kłamliwych oskarżeń przeciwko lekarzom transplantologom sprawiło, że w szpitalach umierają dziś ludzie, którzy nie doczekali się na dawców narządów do przeszczepienia
Od ponad dwóch miesięcy jesteśmy świadkami bezprecedensowej nagonki na polską transplantologię. Nagonki pełnej pomówień, niesprawdzonych informacji i nieuzasadnionych zarzutów opartych często na donosach osób, które załatwiają swe osobiste interesy czy "małe zemsty" za niepowodzenia zawodowe. Nagonkę podsycają niektóre żądne sensacji tygodniki. Towarzyszą jej nieodpowiedzialne wypowiedzi i działania polityków.
Polak boi się przeszczepów
Polak boi się przeszczepów
Najnowszy sondaż Ipsos potwierdza, że spektakularne zatrzymanie warszawskiego kardiochirurga, śledztwa CBA i prokuratury w sprawie domniemanych nieprawidłowości w transplantologii i sugestie niektórych mediów, że przy przeszczepach dochodzi do nadużyć.
Czy zgodzicie się państwo na pobranie narządów?
Czy zgodzicie się państwo na pobranie narządów?
Akademia Medyczna w Warszawie rozpoczęła kształcenie koordynatorów ds. pobierania i przeszczepiania narządów. Ministerstwo Zdrowia chce, żeby docelowo w każdym szpitalu w Polsce była co najmniej jedna taka osoba.
Podyplomowe studia, które trwają jeden semestr, rozpoczęło 30 osób. Są wśród nich lekarze i pielęgniarki ze szpitali, w których nie ma klinik transplantologii. Wszyscy pracują na oddziałach intensywnej opieki medycznej, anestezjologii, neurochirurgii, neurologii albo chirurgii.
- Nasi słuchacze, którzy na co dzień nie mają kontaktu z transplantologią, uczą się, że kiedy walka o pacjenta jest już przegrana, jeszcze mogą coś zrobić dla innych chorych. Że narządy pacjenta, który odchodzi, mogą posłużyć do uratowania życia drugiemu człowiekowi - mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii.
Nie zawsze jest to możliwe z powodów czysto medycznych. Są choroby, które pobranie narządów wykluczają. Dawcami nie mogą być chorzy na raka i choroby zakaźne czy obciążeni chorobami genetycznymi.
- Teraz, jeśli na oddziałach są potencjalni dawcy, nie wszystkie okazje są wykorzystywane, właśnie dlatego że brakuje koordynatorów - mówi prof. Zbigniew Włodarczyk, kierownik kliniki transplantologii w Collegium Medicum w Bydgoszczy.
Lekarz nie ma większych problemów ze stwierdzeniem, że nastąpiła śmierć mózgu. Sprawdza po kolei, czy źrenica pacjenta reaguje na światło, czy występują odruchy wymiotne i kaszlowe po podrażnieniu gardła i tchawicy, odruchy bólowe, np. po ucisku płytki paznokciowej w okolicy wzrostowej. Na koniec anestezjolog wykonuje tzw. próbę kaloryczną, która polega na polaniu błony bębenkowej w uchu lodowatą wodą i sprawdzeniu, czy nie wywołuje to oczopląsu. Jeśli pacjent nie reaguje, komisja lekarska stwierdza śmierć mózgową.
Czytaj więcej: Czy zgodzicie się państwo na pobranie narządów?
Przewrót?
GAZETA
WYBORCZA (2007-04-18 Autor: ADAM CZERWIŃSKI)
Przewrót Religi położy transplantologię?
Adam Czerwiński, Łódź
Minister zdrowia chce, aby narządy do przeszczepów pobierano tylko od ludzi, którzy za życia wyrazili na to pisemną zgodę.
Ustawa transplantacyjna zakłada, że można pobrać narządy od zmarłego, jeśli za
życia nie wyraził sprzeciwu w rejestrze prowadzonym przez Poltransplant. Po
wypełnieniu odpowiednich procedur (komisyjne stwierdzenie śmierci mózgowej)
można od niego pobierać narządy. W praktyce sytuacja jest bardziej
skomplikowana, bo anestezjolodzy, na których spoczywa ciężar wyszukiwania
dawców, o zgodę na pobranie zawsze pytają rodziny.
Od lutego, kiedy
minister sprawiedliwości oskarżył kardiochirurga-transplantologa o zabójstwo
pacjenta, rodziny coraz częściej protestują, a lekarze coraz niechętniej
decydują o pobraniu narządów. Jak ujawnił w poniedziałek prof. Wojciech
Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii, w pierwszych dwóch tygodniach
kwietnia odnotowano jedynie osiem pobrań. A przed aferą z doktorem G., w
styczniu, było ich 46!
Pomysł Religi na rozwiązanie problemu jest taki:
jeśli lekarz będzie miał wyraźną deklarację o zgodzie pacjenta na pobranie
narządów, nie będzie już pytał o zgodę rodziny.
Uśmiech rekina
Uśmiech rekina
Jacek Hugo-Bader
Dwaj mężczyźni długo stoją przytuleni w strugach deszczu. Starszy przykłada ucho do piersi młodszego i słucha. Serce jego syna bije w piersiach obcego mężczyzny. - Artur? - szepcze do Kazika. - Tu jesteś, synku. Strasznie tęskniłem
Moi Najukochańsi. Czuję się dobrze. Odczuwam tylko ból rany na mostku, ale to normalne. Wyniki badań mam bardzo dobre. Serduszko, które dostałem 36 dni temu, pracuje elegancko. Wyciągnęło nadmiar płynu z organizmu. Wraca dobre krążenie. Z nóg zniknęła martwa skóra. Odzyskałem własny rytm nadkomorowy serca - 60 uderzeń na minutę. Jeszcze nie pojawił się własny przedsionkowy rytm zatokowy. No a teraz sprawy związane z moim dawcą.
13 maja 93 roku, czwartek, godzina 10. Jestem proszony na świetlicę. Idę. Podchodzi do mnie pani w żałobie, podaje mi rękę i przedstawia się jako siostra dawcy. Wręcza mi 11 czerwonych róż. Witamy się bez specjalnych czułości. Napięcie duże. Cały drżę, ona też. Płacząc pyta mnie, jak się czuję. Ja wyrażam jej współczucie z powodu śmierci brata i składam podziękowania za obdarowanie mnie sercem. Napięcie ogromne. Siadamy przy stoliku, bo moje nogi zaczęły się uginać.
Rozmawiamy około dwóch godzin. Szybko przeszliśmy na ty. Na jej prośbę uznaliśmy się za rodzeństwo. Wyściskaliśmy się, wycałowaliśmy. Staliśmy się bardzo sobie bliscy. Nie wiem, jak to jest możliwe w dwie godziny? Nie mam wątpliwości, że jej intencje są bardzo szlachetne.
Powiedziała mi wszystko o śmierci swojego brata Artura Chraściany, który w grudniu ukończyłby 20 lat. Dała mi dwa jego zdjęcia. Pierwsze, jak był żywy. Bardzo ładny chłopak. Drugie w trumnie, przy grobie, w otoczeniu rodziców, rodzeństwa, kwiatów. Pochodzą z Brennej w Beskidzie Śląskim. Chyba są góralami. Ona mieszka w Katowicach. Ma 12-letniego syna i trzyletnią córkę. Do tej pory rodzice zmarłego o jej decyzji nie wiedzą.
Na koniec dała mi zagraniczną bombonierkę zapakowaną w papier w czerwone serduszka i małego słonia wykonanego z jakiegoś szlachetnego drewna. Pożegnaliśmy się, bo byłem bardzo zmęczony. Emocje rozdygotały mnie całego, ale byłem wyjątkowo szczęśliwy.
Na odwrocie zdjęcia Artura było napisane: »Twój dawca Artur. Lat 19. Nigdy nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe”. Na odwrocie zdjęcia z rodziną: »Kocham Cię tak samo jak Artura - Grażyna «. Tyle o mojej nowej, bardzo mi bliskiej siostrze Grażynie Konieckiej, lat 37. Tak jak Ty skończyła pedagogikę specjalną i tak jak Ty uczy dzieci upośledzone umysłowo. Lubi wyszywać, haftować, malować. Prosiła, żebym już nigdy nie dziękował za serce brata, które mi podarowała. Wystarczy jej, że to serce żyje. Jej dzieci nazywają mnie wujkiem, chociaż nigdy mnie nie widziały.
Jestem bardzo spokojny i szczęśliwy. Jest mi bardzo dobrze, a najlepiej, kiedy jem sztućcami, które mi przywiozłaś z naszego świątecznego kompletu, kiedy się wycieram naszym najlepszym domowym ręcznikiem.
Wreszcie i Ty uwolnij się od koszmarów, które trapiły nas przed operacją. Bóg zesłał nam tyle łaski.
Aluniu, nie martw się o finanse. Wydaje mi się, że bardzo dużo i szybko może nam pomóc matka moja chrzestna. Napisałem do niej list. Prosiłem o pożyczkę na określonych zasadach.
Pisz wszystko, co u Was słychać. Mnie nie oszczędzaj. Ja wszystko wytrzymam.
Kończę, bo zaraz wypisze mi się długopis, a w niedzielę drugiego nie kupię. Bywaj. Całuję Cię i nasze skarby całym gorącym, młodym i zdrowym sercem. Twój mąż, Wasz tata. Piszcie. Czekam
15 maja 93 roku. Zabrze".
Mniej przeszczepów, mnóstwo strachu
Mniej przeszczepów, mnóstwo strachu
Agnieszka Pochrzęst
2007-04-05, ostatnia aktualizacja 2007-04-05 10:24
W szpitalu przy Lindleya przeszczepia się o 60 proc. mniej wątrób i nerek niż w ubiegłym roku. W lecznicy na Wołoskiej rok temu transplantowano 18 trzustek, w tym roku ani jednej. Lekarze i pacjenci biją na alarm, żeby ratować polską transplantologię
Lesław Rieman ma przeszczepioną wątrobę i nerkę. Jest przerażony doniesieniami mediów dotyczącymi przeszczepów. Wie, że kolejna sprawa wystraszy rodziny, które nie pozwolą pobrać narządów od zmarłego, i ktoś z tego powodu umrze. Na organy czeka tysiące osób. - Gdy chorowałem, miałem realne szanse na znalezienie dawcy - mówi Lesław Rieman. - Po negatywnej kampanii prowadzonej przez ostatnie miesiące liczba dawców dramatycznie spadła. Teraz znalezienie organu to jak wygrana w totka.
Mirosław Rudalski od kilku miesięcy czeka na wątrobę w szpitalu przy ul. Lindleya. Pilnie potrzebuje organu. - Przez afery zburzono zaufanie do lekarzy i wszystko padło - mówi Rudalski. - Mam nadzieję, że ludzie jednak otrząsną się i zobaczą, że lekarze ratowali i ratują życie. Kilka afer tego nie zmienia. Ja jestem coraz słabszy. Wegetuję. Uratować może mnie tylko czyjaś wątroba.
Rewolucyjne zmiany w transplantologii
GAZETA
WYBORCZA - BYDGOSZCZ (2007-04-05 Autor: ANNA TWARDOWSKA)
Rewolucyjne zmiany w transplantologii
Anna Twardowska
2007-04-04, ostatnia aktualizacja 2007-04-04 22:18
W Bydgoszczy powstaje regionalny ośrodek, w którym chorzy oczekujący na przeszczep będą kwalifikowani do operacji. Nie będą już musieli jeździć na badania do Warszawy czy do Wrocławia.
Edward Chryplewicz (na zdjęciu wraz z prof. Zbigniewem Włodarczykiem) jest
kolarzem, działa w klubie sportowym. Dwa lata temu w bydgoskiej klinice
przeszczepiono mu nerkę. Wcześniej przez półtora roku był dializowany.
-
Przeszedłem mnóstwo badań i byłem pewien, że już trafiłem na listę oczekujących
na przeszczep. Nieoczekiwanie jednak dostałem wezwanie na badanie krwi, na które
musiałem pojechać osobiście. Problem w tym, że na miejsce badania wyznaczono
ośrodek we Wrocławiu. Wtedy nie pojechałem, bo to było za daleko. Nie każdego
chorego stać na takie uciążliwe podróże - wspomina mężczyzna.