Gazeta Wyborcza

Leczyć po ludzku

 GAZETA WYBORCZA (2010-02-28 Autor: JACEK KOWALSKI)

 

 

Najlepiej, gdy nerka zostaje w rodzinie

Biorcy od żywego dawcy żyją prawie o połowę dłużej niż ci, którzy dostali narząd od zmarłego. Gdy narząd pochodzi od kogoś z rodziny, mniejsze jest ryzyko odrzucenia i łatwiej dostosować termin operacji.

Przeszczep to sprawa poważna: w końcu ingeruje się w zdrowy organizm dawcy, tylko po to, aby poprawić jakość życia (uwaga - nie uleczyć!) biorcy. Przeszczepy rodzinne (a bliskiemu oddać można nerkę, fragment wątroby, szpik) są sprawą podwójnie poważną, bo dochodzą jeszcze niezwykle silne emocje. 

Grzechem by było nie oddać


Trzynasty dzień czerwca i dwudziesty listopada dzieli dokładnie 161 dni. Ale Grzegorz Siekierzyński-Dudek liczy ten czas na dializy: w 2006 roku między tymi datami miał 69 dializ. Trzy w tygodniu. I co go najbardziej wkurzało: strata czasu. Najpierw trzeba było czekać na karetkę, potem na maszynę, która dializowała w takim tempie, że już wolniej chyba nie można. Dla 25-letniego mężczyzny niewydolność nerek oznaczała strach, nerwy i stratę cennych godzin z życiorysu.

Wojciech Cichoński. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Wojciech Cichoński. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta

Z kolei Wojciechowi Cichońskiemu 13 czerwca 2006 roku urodził się wnuk. Więc radość: bo wiecie, jak to bywa, kiedy długo czeka się na wnuka i wreszcie jest. Ale tego samego dnia zadzwonili ze szpitala na Banacha: jego niewidomy siostrzeniec Grzegorz trafił tam na dializę. Ponad dwie godziny, żeby go wyciągnąć z ciężkiej niewydolności nerek, jaką przypadkiem odkryli u niego lekarze. Przypadkiem, bo Grzegorz pojechał na Banacha, by sprawdzić, co się dzieje z jego coraz wolniej bijącym sercem. Coraz wolniej i wolniej, jakby miało stanąć za chwilę. Okazało się, że to nerki już prawie wcale nie pracują. No i tak właśnie tego upalnego dnia Wojciecha dopadły mieszane uczucia.


Grzegorz nie polubił dializ. Trzy godziny pod maszyną, mało picia między zabiegami, nowy styl życia. Ale trzeba było, bo nerki stanęły, i koniec. Lekarze wspominali, że rozwiązaniem może być przeszczep, lecz Grzegorz odrzucał myśl o operacji.


Jednocześnie ogromnie przeżywał dializy, a to ciężko było znieść rodzinie. Zwłaszcza wujowi Wojciechowi. W końcu udało się Grzegorza przekonać: nerki nie podejmą już pracy, a całe życie być dializowanym? Słabo.


- Gdy siostrzeniec się zgodził, dość szybko zdecydowałem, że to ja oddam mu nerkę - mówi Cichoński. Całe życie związany był mocno z nieżyjącą już mamą Grzegorza; przeżywał jego chorobę.


- Badania wykazały, że mam niemal idealną zgodność z siostrzeńcem. Mogłem oddać mu nerkę. A jak mogłem, to grzechem by było nie oddać.


Psycholog: Trochę bać się trzeba


Zanim Cichoński mógł nerkę oddać, musiał kilkakrotnie porozmawiać z lekarzem i z psychologiem. Anna Jakubowska-Winiecka, psycholog z 20-letnim stażem przygotowywania ludzi do przeszczepów, uzasadnia, że takie rozmowy - nieraz trochę demotywujące - to potrzebna praktyka: - Decyzja o oddaniu narządu nie może wynikać z porywu serca. Mamy do czynienia z poważnym zabiegiem, więc w grę nie może wchodzić spontaniczna decyzja.

 Przeszczep od żywego dawcy
Kwestie oddawania narządów bliskim osobom unormowano w ustawie z 1 lipca 2005 roku.
* Dawcą nerki może zostać zarówno osoba spokrewniona (rodzeństwo, rodzice, synowie, córki, kuzyni, dziadkowie), jak i niespokrewniona (małżonek, osoba adoptowana).
* Jeśli chcemy oddać nerkę np. przyjacielowi czy konkubentowi, odbyć się to musi za zezwoleniem komisji etycznej oraz sądu rodzinnego.

 Lekarze transplantolodzy i psychologowie podkreślają, że w kwestii przeszczepów - jak w mało której - wyraźnie unaocznia się, iż człowiek to nie tylko ciało, którym można swobodnie dysponować, lecz także uczucia, emocje, dusza. - Gdyby w grę wchodziły tylko względy techniczne, chirurg wyjąłby nerkę, przeszczepił - i do widzenia. Ale to nie jest takie proste. Chodzi o pewną relację między dwiema osobami i wyważenie dobra jednej oraz drugiej.

Konsultacja psychologiczna ma na celu - jak się to mówi fachowo - zbadanie motywów. Tego, czy osoba oddająca narząd jest zdolna do wyrażania świadomej zgody, czy nie podlega presji (że np. ktoś wymaga, więc oddaję już tę nerkę, dla świętego spokoju...) oraz czy posiada wystarczającą ilość informacji na temat tego, co się będzie działo.

Dawcy często boją się tego, że po oddaniu nerki zmieni się relacja w rodzinie. Że ktoś, kto wziął, będzie czuł się zobowiązany do wyświadczania teraz dawcy dobra na każdym kroku. Biorcy - tego samego: że przez całe życie będą się czuli jak z obciążoną hipoteką nie do spłacenia.

Jakubowska: - Podczas takich rozmów psycholog nie podpowiada, nie wskazuje drogi postępowania. Oświetla ją raczej. Porządkuje emocje, ale decyzję zawsze podejmuje pacjent.

Na takie stawianie sprawy - zupełnie naturalne dla fachowców - boczą się nieraz ci, którzy przychodząc do gabinetu psychologa, oczekują konkretnej porady. - Psycholog rozmawiał ze mną przed przeszczepem, ale nic z tej rozmowy nie wyniosłem. Spodziewałem się konkretów, a było badanie moich intencji. Byłem zdziwiony - wspomina Przemysław Saleta.

Jakubowska: - Ja chcę zobaczyć, dlaczego konkretny człowiek w konkretnym momencie swojego życia podejmuje decyzję o oddaniu nerki. Potem - czy jest w pełni świadomy, na co się decyduje. Informuję o psychologicznych następstwach. Docieram do drugiego dna. Problemem nie są ci, którzy się boją. Największym problemem są ludzie bez wątpliwości. Bo to może oznaczać, że nie przemyśleli dokładnie sprawy. Nie widzą niebezpieczeństw. A może podchodzą do sprawy w sposób niedojrzały? Po fakcie mogą mieć żal do wszystkich świętych, że się pozbyli nerki. Takim osobom staram się uzmysłowić, że to, co ich czeka, jest poważną sprawą, i nakłaniam, by spojrzeli na przeszczep wielowymiarowo. Czasem po takiej rozmowie z psychologiem człowiek wycofuje się.

Wojciech Cichoński jednak się nie wycofał. - Kwestia przekonania - mówi.

Gdy trzeba podjąć ryzyko


Profesor Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii klinicznej, podaje dane: w Japonii pobiera się nerki wyłącznie od żywych dawców, w USA przeszczepia się więcej nerek od żywych niż od zmarłych, w Norwegii 45 proc. nerek jest od dawców żywych, w Szwecji 20 proc., a w Polsce zaledwie ok. 3 proc.. Dlaczego tak mało?

Prof. Zbigniew Włodarczyk, konsultant w dziedzinie transplantologii na województwo kujawsko-pomorskie: - Przyczyn jest wiele. Jedną z nich jest to, że nasze społeczeństwo jest bardziej schorowane niż społeczeństwa zachodnie. A dawcą może być osoba o bardzo dobrym zdrowiu.

Drugi powód mógłby stać się przyczynkiem do dyskusji. Otóż kwalifikujemy do przeszczepów rodzinnych wedle bardzo restrykcyjnych reguł. Często wykluczamy jako dawców osoby, które na Zachodzie mogłyby oddać narząd. To jest kwestia dyskusji medycznej i etycznej nad tym, jakie ryzyko u dawcy można zaakceptować.

Są przypadki, gdy ktoś z rodziny chce oddać narząd osobie czekającej na przeszczep, ale ma np. niewielkie nadciśnienie. Istnieje ryzyko, że to nadciśnienie może się pogorszyć, więc lekarze odrzucają jego kandydaturę.

Prof. Zbigniew Włodarczyk: - Chcemy, aby ryzyko uszczerbku na zdrowiu było minimalne, to jasne. Ale czy nie przesadzamy? W końcu jest to człowiek, który chce dla swojego bliskiego jak najlepiej, więc chyba ma prawo podjąć ryzyko?

Kolejny powód: słabe (mimo wszystko) więzi rodzinne. - Nam wstyd się trochę do tego przyznać, bo zawsze deklarowaliśmy, że rodzina jest podstawą tego kraju, ale mam wrażenie, że tak to niestety jest. My, lekarze - bywa - czujemy opory ze strony biorcy, żeby zaproponować komuś z rodziny, aby został dawcą.

Tymczasem przeszczepy rodzinne są szalenie ważną alternatywą dla przeszczepów ze zwłok czy przeszczepu spoza rodziny. Po pierwsze, mniejsze ryzyko odrzucenia przeszczepu od osób z rodziny. Po drugie, biorca dostaje lepszy jakościowo organ. Po trzecie, w rodzinie można swobodnie ustalać czas przeszczepu między dawcą a biorcą. Obie strony mogą spokojnie przygotować się - fizycznie i psychicznie - do zabiegu. Po czwarte, omija się długotrwały, żmudny i czasochłonny etap szukania dawcy, który może przekazać narząd. Po piąte, szanse powodzenia przeszczepu nerki pobranej od żywego dawcy są wyższe niż w przypadku nerki zmarłego. Biorcy od żywego dawcy żyją o blisko połowę dłużej.

Pamiętać trzeba jednak, że dawca musi być pełnoletni, a warunkiem podstawowym przeszczepu jest zgodność grupy krwi i tzw. zgodność tkankowa.

Gdy wszystko się zgadza (i wszyscy też), można oddawać nerkę. Potem ważne jeszcze, żeby operacja się udała, jak w przypadku Grzegorza i jego wuja.

- Na szczęście wszystko poszło dobrze. Grzegorz z "moją" nerką zaczął nowe życie, ożenił się... Nasze relacje się nie zmieniły. Nie czekałem przecież na żadne dowody wdzięczności. Grzegorz dzwoni do mnie w każdą rocznicę przeszczepu i mówi: "Dziękuję". To wystarcza.

A Ty zgodziłbyś się oddać nerkę bliskim? Miałbyś obiekcje? Jakie? A może sam zostałeś dawcą lub biorcą nerki, szpiku lub innego narządu. Czy to zmieniło Wasze relacje rodzinne? Napisz do nas: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.