"Polski" przeszczep twarzy
Dr Maria Siemionow, Polka pracująca w klinice w USA, przeprowadziła największy i najbardziej skomplikowany jak do tej pory przeszczep twarzy na świecie.
Był to pierwszy w USA, a czwarty na świecie zabieg tego typu. Z informacji udostępnionych przez klinikę w Cleveland (Ohio) wynika, że odbył się na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni, trwał 22 godziny i brało w nim udział dziesięciu chirurgów. Nieznane są personalia kobiety, która została mu poddana - wiadomo tylko, że jej twarz w wyniku urazu była zniszczona w ogromnym stopniu. Dawczynią była zmarła kobieta, której danych również nie ujawniono.
Pierwszą osobą na świecie, której przeszczepiono twarz, była 38-letnia Francuzka Isabelle Dinoire. Pionierski zabieg miał miejsce w Amiens w listopadzie 2005 r. Był to przeszczep częściowy - kobieta ciężko pogryziona przez własnego psa otrzymała nowy nos, wargi i brodę. Próba Francuzów się powiodła, a Isabelle znów się uśmiecha i prowadzi normalne życie.
Powyższe sukcesy nie rozwiały wszystkich wątpliwości związanych z przeszczepianiem twarzy. Idea ta ma wciąż tylu zwolenników, ilu przeciwników. Ci drudzy wysuwają różne argumenty.
Po pierwsze, zabieg jest bardzo skomplikowany (trzeba połączyć ze sobą ogromną liczbę naczyń krwionośnych, mięśni i nerwów), a co za tym idzie - obciążony dużym ryzykiem niepowodzenia. Jak przy każdej transplantacji pacjentowi podawane są (najprawdopodobniej do końca życia) leki immunosupresyjne - osłabiające odporność organizmu. Oprócz skutków ubocznych, takich jak np. podwyższone ryzyko zachorowania na pewne nowotwory, zażywanie tych leków zwiększa prawdopodobieństwo rozwoju wielu infekcji.
- To nie jest zwykła kosmetyka. Ci ludzie są pogrążeni w głębokiej depresji i nie mogą prowadzić normalnego życia - odpowiadają zwolennicy tego typu przeszczepów. Sukces dr Siemionow być może przeważy szalę na ich korzyść.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Animacja komputerowa zabiegu |