Ciało tymczasowo moje

Powoli trzeba się oswajać z myślą, że twarzy, rąk używamy tylko przez określony czas. Po śmierci nasze ciało posłuży komuś innemu. Za 30 lat ten sposób myślenia powinien być już powszechny - mówi prezes Amerykańskiego Towarzystwa Transplantacji Rekonstrukcyjnej prof. Stefan Schneeberger*

Marzena Kasperska: Lekarze przeszczepiają dziś nosy, twarze, kolana, penisy. W Arabii Saudyjskiej przeprowadzono niedawno transplantację macicy.

Prof. Stefan Schneeberger: Ten przeszczep się jednak nie udał. Z powodu postępującego niedokrwienia narządu, macicę trzeba było usunąć. Wiem, że bardzo zaawansowany program transplantacji macicy opracowano w Szwecji. Chodzi o to, żeby kobieta po przeszczepie mogła urodzić dziecko. Po okresie ciąży macica może zostać z usunięta, dzięki czemu pacjentka nie będzie dalej narażona na długotrwałe przyjmowanie leków immunosupresyjnych.

Ze swoim zespołem na Uniwersytecie w Pittsburghu w Pensylwanii pracuję właśnie nad nowymi metodami immunosupresji. Obecnie pacjenci po przeszczepach muszą do końca życia zażywać leki, które z jednej strony zapobiegają odrzutom, ale równocześnie obniżają odporność. Czasami mogą prowadzić do rozwoju schorzeń nowotworowych.

Powiatowy szpital w Trzebnicy. Po prawej Leszek Opoka , pierwszy Polak, któremu przeszcepiono rekę. Od lewej: Damian Szwedo, drugi Polak po przeszczepie ręki, prof. Stefan Schneeberger, Jerzy Jabłecki, ordynator szpitala. Fot. Łukasz Giza / AG
Powiatowy szpital w Trzebnicy. Po prawej Leszek Opoka , pierwszy Polak, któremu przeszcepiono rekę. Od lewej: Damian Szwedo, drugi Polak po przeszczepie ręki, prof. Stefan Schneeberger, Jerzy Jabłecki, ordynator szpitala. Fot. Łukasz Giza / AG
Chcemy, by pacjent przyjmował tylko jeden lek w małej dawce, co zminimalizuje efekty uboczne. Jednocześnie upadnie największy zarzut wysuwany pod adresem transplantologów zajmujących się przeszczepami złożonymi tkanek - że narażają zdrowie człowieka "jedynie" dla poprawy jakości życia, a nie ratowania życia, jak to ma miejsce przy przeszczepach narządowych, np. serca, wątroby czy nerek.

Myślę, że za 5-10 lat zupełnie wyeliminujemy immunosupresję, czyli sprawimy, żeby biorca wykazywał tolerancję wobec obcej dla siebie tkanki, a jednocześnie zachował odporność.

Kto was finansuje?

- Na badania mamy około 6 mln dolarów. Pieniądze pochodzą z różnego rodzaju fundacji i stowarzyszeń, przy czym lwią część przekazuje nam Departament Obrony, bo amerykańscy wojskowi interesują się przeszczepami. Żeby jakikolwiek ośrodek mógł myśleć o transplantacji, np. ręki, musi mieć zabezpieczenie minimum 750 tys. dolarów dla każdego przypadku. Firmy ubezpieczeniowe nie refundują tego typu operacji. Część środków na badania dostajemy od uniwersytetu.

putBan(62);

Koszt przeszczepu ręki w Polsce jest nieporównywalnie niższy. Powiatowy szpital w Trzebnicy, w którym przeprowadzono już dwie udane transplantacje ręki, dostał za jeden zabieg około 70-80 tys. złotych.

- Rozmawiałem z chirurgami z Trzebnicy, oglądałem szpital. To zastanawiające, że udało im się osiągnąć efekt porównywalny z tym, jaki mają bogate ośrodki akademickie w USA lub w Europie Zachodniej. Spotkałem się z pacjentem, któremu wasi chirurdzy dwa miesiące temu przeszczepili rękę na wysokości nadgarstka. Do rehabilitacji używa oryginalnych urządzeń, jakich nie widziałem nigdzie indziej. Jestem pod wrażeniem tempa, w jakim dochodzi do sprawności palców. Widać, że ten mężczyzna jest teraz szczęśliwym człowiekiem, bo - jak mówi - dostał nowe życie. 

Jak Amerykanie podchodzą do przeszczepów złożonych?

- Gdy w 1998 r. Francuzi przeszczepili pierwszą rękę od zmarłego dawcy, wszyscy byli bardzo krytyczni. Teraz, stopniowo, stają się bardziej otwarci na takie rozwiązania. Musimy być cierpliwi. Przekonywać i czekać, aż ludzie zrozumieją, że nie ma w tym niczego złego, a wręcz przeciwnie, przeszczepy złożone są przyszłością medycyny.

Gdzie są granice transplantacji?

- Nie istnieją. Przyjęta obecnie metoda rekonstrukcji uszkodzonych okolic ciała, na przykład twarzy lub ręki, polega na odtworzeniu ich za pomocą własnych, pobranych z innych okolic ciała chorego fragmentów tkanek, takich jak skóra czy elementy kostne. Jeżeli uda się wyeliminować lub zminimalizować immunosupresję, to potrzebny fragment będzie można uzyskać z ciała obcego zmarłego człowieka. Unikniemy więc okaleczenia żyjącego. W ten sposób można uzupełnić ubytki nerwu, ręki lub całej kończyny, nosa, ucha, kolana.

Wizja trochę przerażająca

- Powoli trzeba się oswajać z myślą, że twarzy, rąk używamy tylko przez określony czas. Później nasze ciało może służyć komuś innemu. Za 30 lat ten sposób myślenia powinien być już powszechny. Wiem, że teraz wydaje się on kontrowersyjny, ale pamiętajmy, że podobne obiekcje mieli ludzie 31 lat temu, gdy usłyszeli o pierwszej transplantacji serca.

W USA trwa szeroka dyskusja na ten temat. Część oponentów podkreśla, że nie można godzić się na przeszczepy, bo okaleczą zmarłych. Boją się, że bliscy nie będą mogli pożegnać ich przy otwartej trumnie. Niesłusznie, bo dzisiaj wykonuje się bardzo naturalnie wyglądające protezy pośmiertne.

W USA mamy cztery ośrodki akademickie, które prowadzą programy rekonstrukcji twarzy. I tu pojawia się problem, który znają wszystkie placówki transplantacyjnej na całym świecie - brak dawców. Liczę, że to się zmieni.

*Prof. Stefan Schneeberger, chirurg naczyniowy. Ma 35 lat. Do Wrocławia i Trzebnicy przyjechał na zaproszenie dolnośląskiego oddziału Poltransplantu oraz trzebnickiego ośrodka transplantacyjnego w szpitalu św. Jadwigi

 

 

Źródło: Gazeta Wyborcza