Prasa





RZECZPOSPOLITA (2007-05-30 Autor: SYLWIA SZPARKOWSKA)

Akcja "Rzeczpospolitej" na rzecz przeszczepów

Zgoda na transplantację to dawanie życia


Kartę dawcy można znaleźć na stronie internetowej "Rzeczpospolitej", wyciąć z gazety, dostać w Stowarzyszeniu Pacjentów "Życie po przeszczepie".

Kto ją podpisze, deklaruje, że gdyby spotkało go coś złego, nie ma nic przeciwko, by jego narządy pobrano do transplantacji. Deklarację podpisali już aktorzy, sportowcy, dziennikarze, politycy - bez względu na barwy. Dlaczego?

- Skoro można dać komuś życie... - odpowiada Jarosław Kalinowski z PSL. - Popieram każdą inicjatywę, która doprowadzi do zwiększenia dramatycznie małej liczby przeszczepów - dodaje Wojciech Olejniczak, lider SLD.

Krzysztof Bosak z LPR dopowiada: - Mogę w ten sposób pomóc komuś przeżyć czy wyzdrowieć. Joachim Brudziński z PiS deklaruje: - Gdyby moje serce czy wątrobamogły służyć komuś innemu, byłoby to czymś wspaniałym.

Dostajemy też listy poparcia. "Ofiarowanie własnych narządów po śmierci dla celów transplantacji jest najwyższym wyrazem solidarności" - napisał były prezydent Lech Wałęsa.

Gazeta Wyborcza

GAZETA WYBORCZA (2007-06-02 Autor: MARIA BIELICKA)

Wzrosła liczba przeszczepów

Maria Bielicka, Poznań

W maju szansę na nowe życie dostało 80 osób. O połowę więcej niż w kwietniu

- Jest lepiej: wzrosła liczba pobrań narządów i przeszczepów - potwierdza Krystyna Antoszkiewicz, koordynator ogólnopolskiego Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji, czyli Poltransplantu. Maj jest pierwszym miesiącem poprawy lutego, gdy pod zarzutem zabójstwa (zdaniem sądu nieprawdopodobnym) zatrzymany został Mirosław G., transplantolog z warszawskiego szpitala MSWiA.

- U nas na oddziale transplantologii też ożywienie - cieszy się Jacek Łukomski, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Poznaniu. - Jak tak dalej pójdzie, jest szansa, że przeszczepów nerek nie będzie mniej niż w ubiegłym roku. Wtedy zrobiliśmy 137 przeszczepów, tymczasem do końca maja tego roku przeszczepów było 50 - mówi. Dodaje, że ta poprawa sytuacji to efekt działalności mediów, które starają się stworzyć lepszy klimat wokół przeszczepów. Dzięki temu zmalały opory i rodzin dawców, i lekarzy.

Więcej nerek przeszczepiono też w Szczecinie: w maju dostało je 20 pacjentów, a w kwietniu tylko ośmiu.

W całym kraju narządy pobierano od 30 dawców. W kwietniu znalazło się ich jedynie 18. Znacznie wzrosła też liczba przeszczepów - w maju było ich 80 (a w kwietniu 45). W maju o 20 osób skróciła się też kolejka chorych czekających na nowy narząd. To oznacza, że jest lepiej, ale wciąż gorzej niż w styczniu. Zanim wybuchł transplantologiczny skandal, 40 dawców uratowało życie 102 pacjentów (bo od jednego dawcy można pobrać kilka narządów).

Prof. Wojciech Rowiński, prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego: - Można powiedzieć, że na razie nie jest gorzej, ale na optymizm jest jeszcze za wcześnie.

W połowie maja profesor zaapelował na łamach "Gazety" do lekarzy, by zgłaszali dawców i nie unikali procedur warunkujących pobieranie narządów. Czy lekarze go posłuchali? Zdaniem Krzysztofa Pijarowskiego, prezesa stowarzyszenia Życie po Przeszczepie - nie. - Wielu anestezjologów wciąż wprost przyznaje, że obawia się prokuratorskich oskarżeń i z tego powodu unika rozpoczynania procedury orzekania o śmierci. Tak wynika z ankiet, które anestezjolodzy z Pomorza wypełniali podczas niedawnego szkolenia zorganizowanego przez Poltransplant - tłumaczy Pijarowski, który sam jest po przeszczepie wątroby.

Źródło: Gazeta Wyborcza

 


Gazeta WyborczaDuży Format
GAZETA WYBORCZA, Duży Format, 2007-06-11, Autor: DARIUSZ KORTKO

Krewni nie odmawiają organów

Dariusz Kortko



Nie zrozumiem kolegów, którzy stoją obok pacjenta, u którego podejrzewają śmierć mózgu, i pozostają obojętni. Rozmowa z doktorem Jarosławem Wilkiem, anestezjologiem


Jarosław Wilk ma 47 lat, jest doktorem nauk medycznych, absolwentem i wykładowcą Śląskiej Akademii Medycznej. Specjalista anestezjologii intensywnej oraz medycyny ratunkowej. Od 20 lat pracuje na Oddziale Klinicznym Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala im. św. Barbary w Sosnowcu. Jest chwalony za umiejętność kontaktu z rodzinami potencjalnych dawców organów. Jego szpital przekazuje najwięcej narządów do przeszczepów w całym województwie
Image
 
 

Pan się boi?

- Nie, a czego?

Zabiega Pan o organy do przeszczepów, przekonuje rodziny zmarłych pacjentów. Kiedyś może przyjść do Pana prokurator...

- Nie boję się prokuratora, bo to, co robię, jest zgodne z prawem i etyką lekarską. Nigdy nie działam też wbrew woli krewnych osoby zmarłej. Zresztą niedawno wielu lekarzy z naszego szpitala było przesłuchiwanych w sprawie związanej m.in. z orzekaniem śmierci mózgowej. Rodzina zmarłej uważała, że w szpitalu wszystko zrobiono nie tak. Nie mogę o tym rozmawiać, bo dochodzenie chyba się toczy.

W Pana szpitalu zmniejszyła się liczba dawców organów?

- Nieznacznie.

Cała Polska mówi o kryzysie w transplantologii, a Pan tego nie odczuł?

- Odczułem niechęć ze strony wielu kolegów z różnych oddziałów naszego szpitala. Kiedyś, gdy był w szpitalu pacjent np. po wypadku, z objawami śmierci mózgu, to myślało się o tym, że jeśli nie da się go już uratować, to mógłby zostać dawcą organów. Koledzy dzwonili do mnie i mówili o takich sytuacjach. Teraz rzadziej dzwonią.

Dlaczego?

- Pytałem kolegów. Boją się, że będą musieli brać udział w postępowaniu związanym z pobieraniem narządów, które nie jest ostatnio dobrze postrzegane przez społeczeństwo. Od początku roku w naszym szpitalu dziewięć razy powoływano komisję, która stwierdzała śmierć mózgową. Nie jest to ani mniej, ani więcej niż zwykle, ale dwóch-trzech lekarzy, którzy zwykle bez oporów orzekali, tym razem wyrażali niechęć, a inni wręcz oświadczyli, żeby na nich nie liczyć. W końcu dawali się przekonać, ale robili to z dużą rezerwą.

 
Kresy Tygodnik Chełmski

 

Komu nerka? Komu serce? Nie kupczyć, rozmawiać i uświadamiać.

 

Umierają w poczekalni

Dominika Maj

 

Najbardziej pożądany narząd - nerka. 1189 osób czeka na dawcę. 249 pacjentów pilnie potrzebuje serca, a 22 - płuca. Ktoś musi umrzeć, żeby ktoś inny mógł żyć.

1673 osoby w Polsce czekają na przeszczep, który może im uratować życie.

Chełmski szpital nawet nie pobiera narządów. We włodawskiej o wiele mniejszej placówce - placówce zdarza się średnio raz na rok, że zmarły zostaje zakwalifikowany do pobrania organu. Wówczas w ciągu godziny przyjeżdża zespół lekarzy z PSK4 w Lublinie. Natomiast w Krasnymstawie kilka razy w ciągu roku lekarze sami pobierają narządy do transplantacji. Ile osób potrzebujących przeszczepu umrze, niedoczekawszy się nerki, serca, płuca lub wątroby?

Lokalne klimaty

Nie było przypadków, by w Chełmie pobierano narządy. W tak dużej placówce zdarzało się jedynie w przeszłości, że zakwalifikowanych pacjentów odsyłano do Lublina. Dlaczego tak się dzieje? Czemu cała Polska mówi o zapaści transplantologii, a w tak dużym szpitalu nie robi się nic? Jak mówi z-ca dyrektora ds. lecznictwa Wiesław Godzisz, sprawa jest wielowątkowa. - Poczyniliśmy procedury formalne, które pozwolą nam na pobieranie narządów. Został powołany zespół ds. orzekania śmierci mózgowej. Czekamy na zgodę konsultanta krajowego ds. transplantologii - mówi Godzisz.

Szpital we Włodawie zdecydował się na współpracę z większą placówką w Lublinie. - Organizują się w godzinę, gdy tylko zawiadomimy - podkreśla doktor Artur Sitnik. Pobieranie narządów jest procedurą skomplikowaną i trudnym problemem dla bliskich zmarłego. W dodatku każda minuta się liczy. PSK 4 dysponuje zespołem psychologów, który pomaga, gdy pojawia się dylemat natury moralnej.

Szpital w Krasnymstawie od ponad 3 lat samodzielnie zmaga się z tą trudną dla wszystkich procedurą kwalifikowania i pobierania narządów. Prawo polskie pozwala na pobranie ich od każdego, kto za życia nie wyraził sprzeciwu. Co jednak, jeśli rodzina nie chce pozwolić? - Nic na siłę - mówi dyrektor Piotr Matej. - Za każdym razem otrzymujemy podziękowanie od krajowego konsultanta ds. transplantologii i informację, że pobrany narząd został wszczepiony - mówi Matej. Trud więc się opłaca.

Rzeczpospolita
 
 
 

RZECZPOSPOLITA (2007-07-05 Autor: SYLWIA SZPARKOWSKA) 

Coraz więcej przeszczepów


Wreszcie liczba transplantacji powoli, ale systematycznie rośnie. To zasługa lekarzy, stowarzyszeń pacjentów i mediów

Image
Informacja o zwiększeniu liczby przeszczepów daje mi nadzieję - mówi Adriana Szklarz z Kłodawy koło Gorzowa Wielkopolskiego, która czeka na transplantację serca. BARTOSZ JANKOWSKI
 

- Nie ma jeszcze powodów, żeby ogłaszać sukces. Ale już możemy mówić, że środowisko transplantologów i anestezjologów potrafiło jakoś przełamać kryzys, który mieliśmy jeszcze dwa miesiące temu - mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii.

Szef Poltransplantu prof. Janusz Wałaszewski wyjaśnia, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zorganizowano kilkadziesiąt konferencji propagujących przeszczepy. - Jeśli obecne trendy się utrzymają, to może do końca roku uda nam się wrócić do liczby przeszczepów, która była w zeszłym roku - mówi prof. Wałaszewski.

Po kryzysie transplantologii z początku tego roku trendy powoli się odwracają. Zmniejsza się kolejka czekających na przeszczep nerki: z 1217 w kwietniu do 1130 w czerwcu. Na serce czekają 244 osoby, miesiąc wcześniej było ich 249. To dobrze, choć w styczniu kolejka była znacznie krótsza: liczyła równo 200 osób.

Rzeczpospolita
 

Przeszczepy powoli wracają do łask


Po kilkumiesięcznym załamaniu znowu wzrasta liczba przeszczepów. Polska transplantologia wychodzi na prostą Sytuacja się poprawia, chorzy odzyskują nadzieję. Przeszczep to często dla nich jedyna szansa na życie

 

Małgorzata Zelman pielęgniarka w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie DAREK GOLIK
Małgorzata Zelman pielęgniarka w Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie DAREK GOLIK

W styczniu lekarze pobrali narządy od40 zmarłych dawców, w kwietniu -gdy miało miejsce największe nasilenie kryzysu - od 18. W maju sytuacja zaczęła się poprawiać i w czerwcu liczba dawców wzrosła do32.

Lekarze są jednak ostrożni. -Powoli zaczynamy się odbijać od dna, ale chyba za wcześnie, by się cieszyć. Liczba transplantacji wciąż nie wróciła do normy -mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii.

Podobnie ocenia to szef Poltransplantu, który nadzoruje przeszczepy. - Sytuacja jest wciąż niestabilna. Poczekajmy kilka miesięcy, zobaczymy, czy pozytywny trend się utrzyma -mówi prof. Janusz Wałaszewski.

Pacjenci mają jednak nadzieję, że transplantologia wychodzi z głębokiego kryzysu. Po kilku krzywdzących artykułach na temat transplantacji i głośnym zatrzymaniu chirurga Mirosława G. z dnia nadzień liczba przeszczepów spadła o połowę. Lekarze nie chcieli stwierdzać śmierci mózgu u zmarłych pacjentów, a ta procedura zawsze poprzedza pobranie organów do przeszczepu. Rodziny zmarłych masowo odmawiały zgody na pobieranie narządów.

Życie Warszawy
 

ŻYCIE WARSZAWY (2007-07-12 Autor: BARTOSZ KWIATEK)

Poprawia się atmosfera dla przeszczepów

 

W czerwcu po raz pierwszy w tym roku wzrosła liczba pobrań i przeszczepów narządów. – Jest lepiej, ale na optymizm jeszcze za wcześnie – mówią transplantolodzy.

Nieznacznie zmalała również liczba oczekujących na przeszczep narządów, ale zdaniem ekspertów, to wciąż za mało, aby mówić o sukcesie.

– W pierwszym półroczu tego roku było średnio trzydziestu dawców miesięcznie, co daje około 360 przeszczepów rocznie. Jeśli ta tendencja się utrzyma, to w tym roku wykonamy o 150 transplantacji mniej niż w latach ubiegłych – wylicza prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii.

Gazeta ŁÓDŹ

 
 

 Wystawa plakatów

 "Nie bądź sknerą, podziel się nerą" - taki tytuł nosi jeden z plakatów składających się na wystawę "Transplantacja - przekraczając granice życia", którą do 10 sierpnia można oglądać w galerii Śródmiejskiego Forum Kultury

Image
Fot. Sergiusz Pęczek / AG
 

 "Nie bądź sknerą, podziel się nerą" - taki tytuł ma jeden z plakatów na wystawie "Transplantacja - przekraczając granice życia", którą do 10 sierpnia można oglądać w galerii Śródmiejskiego Forum Kultury (ul. Roosevelta 17).

Ekspozycja to 15 prac studentów Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej ze Szczecina przygotowanych wraz ze stowarzyszeniem "Życie po przeszczepie". Wszystkie, w mniej lub bardziej wyszukanej artystycznie formie, promują ideę dawstwa narządów. Wystawa od początku roku krąży po Polsce. Była prezentowana m.in. na dworcach kolejowych największych polskich miast. We wrześniu trafi do parlamentu RP.

- Chcemy za pomocą plakatów zmieniać społeczną świadomość i zwracać uwagę na problemy polskiej transplantologii - mówi Krzysztof Pijarowski, pomysłodawca i organizator wystawy, sam uratowany przed laty dzięki przeszczepowi wątroby. - Autorami prac są ludzie z pokolenia kultury obrazkowej: wychowani na wideo, komputerach, teledyskach. Stąd często odważny, a nawet kontrowersyjny styl, który przemawia głównie do młodych odbiorców.

RZECZPOSPOLITA (2007-07-19 Autor:  Kamila Baranowska)

 

Brytyjczycy bliżej domniemanej zgody na przeszczepy


W Polsce mimo wprowadzenia zasady domniemanej zgody obywatela na pobranie narządów liczba organów do przeszczepu ciągle jest niewystarczająca. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, ale na Wyspach plany wprowadzenia prawa domniemanej zgody ciągle wzbudzają wiele kontrowersji.


Wprowadzenie rewolucyjnych dla Brytyjczyków zmian postuluje sir Liam Donaldson, odpowiedzialny w rządzie za służbę zdrowia.

Obecnie każdy, kto chce przeznaczyć swoje narządy do przeszczepu, musi się wpisać na krajową listę dawców, deklarując, że się zgadza, by jego narządy zostały wykorzystane do przeszczepu.

 

 

 

 

 
GAZETA PRAWNA (2007-08-17 Autor: DOMINIKA SIKORA) 

OCHRONA ZDROWIA Transplantacje

Rozszerzone wymogi dla dokumentacji medycznej

Nowe prawo Każde niepożądane zdarzenie w trakcie pobierania, przechowywania lub przeszczepiania tkanek, komórek i narządów musi być odnotowane w dokumentacji medycznej.

Wczoraj weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia z dnia 16 lipca 2007 r. w sprawie szczegółowych warunków pobierania, przechowywania i przeszczepiania komórek, tkanek i narządów (Dz.U. nr 138, poz. 973). Określa ono m.in. niezbędne kwalifikacje zawodowe osób pobierających komórki, tkanki i narządy oraz wykonujących ich przeszczepienia. Do pobierania narządów w celu ich przeszczepienia uprawniony jest lekarz specjalista z dziedziny transplantologii klinicznej. Musi on posiadać specjalizację na poziomie podstawowym z zakresu chirurgii ogólnej lub dziecięcej albo kardiochirurgii lub urologii.

Rozporządzenie określa również wymagania, jakim powinna odpowiadać dokumentacja medyczna dotycząca pobierania komórek, tkanek i narządów oraz ich przechowywania i przeszczepiania. Oprócz wymogów określonych w ustawie z dnia 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej (Dz.U. z 2007 r. nr 14, poz. 89 z późn. zm.), w dokumentacji tej musi znajdować się m.in. opis standardowych procedur operacyjnych związanych z przeszczepami. Jednocześnie muszą być w niej umieszczone informacje dotyczące istotnych zdarzeń niepożądanych, które wystąpiły w trakcie wykonywania czynności związanych z transplantacją. O każdym takim zdarzeniu musi być poinformowane np. Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do Spraw Transplantacji: Poltransplant.

DOMINIKA SIKORA

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 

Głos Szczeciński
GŁOS SZCZECIŃSKI (2007-08-18 Autor: ANNA MISZCZYK) 

 

Dają drugie życie

Image
Dorota Dziedzina jeszcze nie może uwierzyć w swoje szczęście. - Brak mi słów, by podziękować lekarzom - mówi. Na zdjęciu z dr Konradem Jaroszem. (Andrzej Szkocki)
Mimo kłopotów z dawcami, szczecińscy transplantolodzy wykonują więcej przeszczepów niż dotychczas.

Ostatni przeszczep był wyjątkowy - kobietę w dramatycznym stanie utrzymano przy życiu 12 dni, aż znalazła się dla niej wątroba.
Od stycznia w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie przeprowadzono 24 przeszczepy wątroby. To o dwa więcej niż w całym ubiegłym roku. Ostatnia operacja była dla szczecińskich lekarzy wyjątkowym wyzwaniem.

 

 

Przewodnik Katolicki
 
 

33/2007 Społeczeństwo i kultura 

Transplantacja jako głębokie wydarzenie osobowe

 Michał Piotr Gniadek

Jednym z niezwykle ważkich zagadnień bioetycznych jest z pewnością transplantacja. Jak powszechnie wiadomo, medycyna na tym polu poczyniła w ostatnich latach znaczące postępy, otwierając przed ludzkością nowe perspektywy leczenia oraz ratowania życia.


Z etycznego punktu widzenia nie można ograniczać się jedynie do osiągnięć technicznych, lecz każde działanie należy rozpatrywać od strony dobra człowieka. W takim ujęciu transplantacja jest wydarzeniem na wskroś osobowym, w którym uczestniczą dawca, biorca oraz lekarz dokonujący pobrania narządu, a następnie jego implantacji.

„Jest rzeczą moralnie niedopuszczalną bezpośrednie powodowanie trwałego kalectwa lub śmierci jednej istoty ludzkiej, nawet gdyby to miało przedłużyć życie innych osób”

Katechizm Kościoła Katolickiego, 2296

 

  

 

GAZETA WYBORCZA - KIELCE (2007-09-08 Autor: ANNA ROŻY)

 

Nasze szpitale nie chcą przeszczepów?

Anna Roży

 

 

Żaden dyrektor szpitala w województwie świętokrzyskim nie wysłał swojego przedstawiciela na szkolenia dla koordynatorów przeszczepiania narządów. Żaden - mimo deklaracji - nie przeprowadza analizy, ilu pacjentów umiera i ilu z tej grupy mogłoby być dawcami organów.

- Osobę, która weźmie udział w takim szkoleniu, powinien delegować dyrektor placówki. Jest ono bezpłatne, uczestnicy pokrywają tylko koszt dojazdu i noclegu. Zajęcia odbywają się w weekendy. W pierwszej turze udział wzięło 30 osób. Prowadzimy zapisy na kolejną, niestety na liście nie było i nie ma osoby z województwa świętokrzyskiego - mówi profesor Wojciech Rowiński, kierownik katedry i kliniki chirurgii ogólnej i transplantacyjnej, konsultant krajowy do spraw transplantologii.

Szkolenia to nie jest nowa sprawa. Do udziału w nich prof. Rowiński przekonywał dyrektorów szpitali podczas spotkania w marcu w Kielcach.

 

 

Gazeta Pomorska
 

GAZETA POMORSKA (2007-09-11 Autor: . PAP)

Dajcie drugie życie

Biskupi apelują do wiernych, aby deklarowali wolę przekazania narządów do przeszczepów.

Bez możliwości pozyskiwania organów medycyna transplantacyjna nie może pomagać ludziom chorym. (fot. sxc)
Bez możliwości pozyskiwania organów medycyna transplantacyjna nie może pomagać ludziom chorym. (fot. sxc)

Z apelem do wiernych, aby deklarowali wolę przekazania po śmierci swoich narządów do przeszczepów zwrócili się polscy biskupi w liście pasterskim, który ma być odczytany we wszystkich kościołach w niedzielę 23 września.

"Rodziny osób tragicznie zmarłych prosimy, by w swoim bólu i smutku nie zapominały, że organy wewnętrzne pobrane od ich bliskich mogą uratować życie chorym czekającym na transplantację. Ich decyzja może sprawić, że ktoś inny będzie cieszył się życiem, obchodząc co roku swoje "drugie urodziny" - podkreślają biskupi w liście.

 

 

 

Kurier Poranny

 

 KURIER PORANNY (2007-09-13 Autor: MARTA GAWINA)

 Nie bójcie się

 29-letni białostoczanin zażądał od rodziny, by oddała jego narządy do przeszczepu. Dzięki niemu dwoje młodych ludzi będzie żyło normalnie.

W niebie potrzebna jest tylko dobra dusza. Ciało, jak może pomóc innym, warto zostawić innym - uważa Kazimierz Sochoń, który od wielu lat czeka na przeszczep nerki. (fot. Anatol Chomicz)
W niebie potrzebna jest tylko dobra dusza. Ciało, jak może pomóc innym, warto zostawić innym - uważa Kazimierz Sochoń, który od wielu lat czeka na przeszczep nerki. (fot. Anatol Chomicz)
- Ja czekam na taki dar - mówi Kazimierz Sochoń.

Wczoraj pacjenci zostali wezwani do Białegostoku. - Jeżeli tylko potwierdzi się zgodność tkankowa, w najbliższych godzinach wykonamy przeszczepy. Dla osób, które dostaną nerki, będzie to początek nowego, lepszego życia - mówi Marek Gacko, kierownik kliniki chirurgii naczyń i transplantacji w białostockim szpitalu klinicznym.

A wszystko dzięki młodemu pacjentowi PSK, który zażądał od rodziny, by nie utrudniała lekarzom pobrania jego narządów. Najbliżsi uszanowali jego ostatnią wolę.

- Sam chorował na chłoniaka mózgu i mimo licznych operacji nie udało się go uratować. Zmarł w ostatnich dniach. Ale został dawcą nerek - mówi Marek Skiba, koordynator ds. transplantologii w szpitalu klinicznym. A tych ciągle brakuje.

 

 

 

Gazeta Wyborcza - Bydgoszcz
 

Lekarzy recepta na kryzys w transplantologii

Anna TwardowskaGazeta Wyborcza - Bydgoszcz
 
 

Pomóc mają specjalnie wyszkoleni koordynatorzy, którzy będą rozmawiać z rodzinami zmarłych oraz Kościół. Księża w bydgoskich świątyniach będą czytać list biskupów, zachęcający do oddawania organów po śmierci

Liczba przeszczepów drastycznie spadła z początkiem roku i od miesięcy nie rośnie. W sierpniu w naszym mieście zaledwie dwie osoby dostały szansę na nowe życie, bo tylko tyle przeszczepów przeprowadzono w klinice transplantologii i chirurgii ogólnej Szpitala Uniwersyteckiego. Lekarze przez cały czas

Aleksandra Woderska została nowym koordynatorem ds. transplantacji w Szpitalu Uniwersyteckim. Zanim rozpocznie rozmowy z rodzinami zmarłych, czeka ją kilka miesięcy szkoleń.Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
Aleksandra Woderska została nowym koordynatorem ds. transplantacji w Szpitalu Uniwersyteckim. Zanim rozpocznie rozmowy z rodzinami zmarłych, czeka ją kilka miesięcy szkoleń.Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
szukają sposobów, jak poradzić sobie z tym kryzysem. Jeden z pomysłów to specjalni pracownicy zatrudnieni w szpitalach, przeszkoleni do rozmów z rodzinami zmarłych. Szpital Uniwersytecki właśnie zatrudnił nowego koordynatora ds. transplantacji. Aleksandra Woderska rozpoczęła pracę z początkiem września. Na razie szkoli się intensywnie, w listopadzie pojedzie nawet uczyć się do Barcelony. Jest pełna zapału, chociaż - jak przyznaje - przed nią dużo pracy, która przygotuje ją do pełnienia tej delikatnej roli.

- Przygotowanie do tego zawodu trwa około roku - mówi prof. Zbigniew Włodarczyk, szef kliniki transplantologii. - Dlatego nowa koordynator pewnie dopiero w przyszłym roku zacznie wykonywać swoje zadanie podstawowe, tj. przekonywać rodziny zmarłych do zgody na pobranie organów.

Lekarze bardzo liczą także na pomoc Kościoła. - Zależało nam, żeby dostojnicy kościelni zajęli jasne stanowisko w sprawie przeszczepów, tak jak swego czasu Jan Paweł II - mówi prof. Włodarczyk. - Papież uznał zgodę na oddawanie po śmierci organów dla ratowania innych ludzi za akt największej, bezinteresownej miłości.

 

GAZETA WYBORCZA - RZESZÓW (2007-09-17 Autor: AGATA KULCZYCKA)

 

Oswoić młodzież z ideą przeszczepów

Gazeta Wyborcza Rzeszów

 

 

Podkarpacki kurator chce uświadamiać uczniów, jak ważna jest ich zgoda na oddawanie narządów osobom czekającym na transplantację.

Zainteresowaliśmy tym Jarosława Czerwińskiego z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji, który zapowiada pomoc w realizacji tej inicjatywy


27 września uczniowie z Podkarpacia, którzy oddają krew, podczas uroczystej gali w Rzeszowie, odbiorą Świadectwa Społecznej Dojrzałości. Wręczać je będzie Maciej Karasiński, podkarpacki kurator oświaty. - To właśnie przy tej okazji, podczas rozmów z lekarzami przyszło mi do głowy, by w szkołach przeprowadzić akcję informacyjną nt. przeszczepów - mówi.


Sam doskonale rozumie ten problem, choć jeszcze nie złożył pisemnej deklaracji, że zgadza się, by po jego śmierci jego organy zostały oddane innemu człowiekowi. - Myślałem o tym, ale nic nie zrobiłem jeszcze w tym kierunku. Może dlatego, że jeszcze nie jestem na to dostatecznie przygotowany? - zastanawia się.


Wiadomo, że kampania skierowana byłaby do uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Jak miałaby wyglądać? - Jeszcze nie wiemy, zastanawiamy się nad tym. Może przeszkolimy młodych nauczycieli, by później przekazywali te treści uczniom na godzinach wychowawczych, może zorganizowaliby w szkole kącik, gdzie informacje na ten temat byłyby dostępne? Będę chciał porozmawiać o tym także w diecezjach, by treści te poruszane były przez księży katechetów - wylicza kurator.

 

TRYBUNA (2007-09-21 Autor: WOJCIECH ZYMS)

Ratunek po śmierci

14 mln osób w brytyjskim rejestrze dawców

 Każdego dnia w Wielkiej Brytanii umiera przynajmniej jedna osoba, której przeszczep mógłby uratować życie. Zapotrzebowanie regularnie przekracza stan posiadania i chociaż większość społeczeństwa popiera ideę oddawania organów po śmierci, tylko mniejszość czyni to w praktyce.
 
W 1989 r. 24-letni Peter Cox umarł na nieuleczalny guz mózgu. Przed śmiercią wyraził pragnienie przekazania swych organów na przeszczepy. Jak twierdzi dziś jego siostra, dopomógł w ten sposób 17 osobom. Rodzina rozpoczęła wtedy kampanię na rzecz utworzenia krajowego rejestru dawców. Pięć lat później, w 1994 r. taki rejestr powstał. Lista figurujących w nim nazwisk jest wciąż za krótka, mimo że liczy ponad 14 mln. Każdy otrzymujący prawo jazdy musi zadeklarować, czy chce być dawcą. Były sugestie wprowadzenia podobnych deklaracji dla nowo rejestrowanych pacjentów w przychodniach i dla ubezpieczających się na życie. Na razie nie doczekały się realizacji.

 

metro

 

METRO (2007-09-21 Autor: MICHAŁ STANGRET)

Przeszczep z szacunkiem

Michał Stangret
Znowu mamy zapaść w transplantologii. Żeby pomóc ratować życie, w niedzielę księża przeczytają list biskupów zachęcający do oddawania organów

 

Fot. Tomasz Wajsprych / AG
Fot. Tomasz Wajsprych / AG
Zapaść zaczęła się pół roku temu po głośnym zatrzymaniu dr. Mirosław G., wybitnego transplantologa ze szpitala MSWiA. Spadło zaufanie Polaków do przeszczepów, a za nim liczba zabiegów prawie o połowę. Po kilku miesiącach zaczęło się wydawać, że wychodzimy z tego kryzysu. Jednak sierpniowe statystyki opublikowane właśnie przez Poltransplant wskazują, że znowu jest źle: na przeszczep nerki trzeba czekać dwa i pół roku, serca - nawet siedem lat.

- Po krótkim okresie poprawy obserwujemy drugą falę zapaści. W porównaniu ze stanem z zeszłego roku robimy 30 proc. mniej przeszczepów - przyznaje Krystyna Antoszkiewicz z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplantu.

- Prawda jest taka, że wciąż trwa kryzys, który się zaczął na początku roku zadymką medialną wokół doktora G. Na odbudowanie zaufanie trzeba lat - dodaje dr Krzysztof Pabisiak z serwisu Przeszczep.pl.


Dlatego w niedzielę we wszystkich kościołach zostanie odczytany specjalny list biskupów, który ma zachęcić wiernych i rodziny osób tragicznie zmarłych do oddawania organów. "Prosimy, by w swoim bólu i smutku nie zapominały, że organy wewnętrzne pobrane od ich bliskich mogą uratować życie chorym" - piszą.


W tej chwili ok. 20 proc. Polaków uważa, że oddawanie organów do przeszczepów jest sprzeczne z religią. - Do ciała także po śmierci powinno się podchodzić z szacunkiem. To odwieczna tradycja kościelna, że po śmierci jest chowane w całości - mówi Mariola Dębska, emerytka z Warszawy. Wątpliwości mają też młodsi: - Rozumiem, że dla ratowania życia bliskiej osoby można się zdecydować na oddanie narządu, ale nigdy nie zdecydowałbym się, by dostał go nieznajomy - wtóruje Łukasz Wierzbicki, student Politechniki Warszawskiej.


Ks. Zbigniew Rećko, proboszcz parafii św. Jerzego w Białymstoku, nie ma takich dylematów: - Oczywiście, że się zgadzam na wykorzystanie moich narządów. To byłby dla mnie wielki zaszczyt, gdyby moje serce mogło komuś służyć po mojej śmierci.


Co mogą więc zrobić wierni, którzy chcą pójść za słowem biskupów? Wypełnić deklaracje zgody na przeszczep swoich organów, które będzie można odebrać w każdej parafii, albo poinformować o swej decyzji rodzinę, by w razie wypadku mogła podjąć szybką decyzję.


Źródło: Metro

 
metro
 

Karta na wagę życia

Michał Stangret, Marcin Bielesz
metro
 
 

Coraz mniej osób chcę oddać po śmierci swe organy. Chorzy umierają nie doczekawszy pomocy. Zapobiec tragedii próbują księża, którzy będą rozdawać deklarację zgody na pobranie narządów 

Zapaść polskiej transplantologii trwa od lutego br., gdy pod zarzutem zabójstwa (jak uznał potem sąd - nieprawdopodobnym) zatrzymany został Mirosław G., transplantolog z warszawskiego szpitala MSWiA.

Oświadczenie woli
Oświadczenie woli
- O ile w styczniu br. wykonano 102 przeszczepy, o tyle w kwietniu ich liczba sięgnęła 45 - tłumaczy Krystyna Antoszkiewicz, koordynator ogólnopolskiego Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji, czyli Poltransplantu. Skutek? Wydłużające się kolejki chorych czekających na przeszczep - w przypadku oczekujących na przeszczep serca od momentu głośnego zatrzymania doktora G. kolejka wydłużyła się aż o 25 proc., a w przypadku oczekujących na przeszczep wątroby aż o 30 proc.!

Problem dostrzegł polski Kościół. Lada dzień na Lubelszczyźnie księża będą rozdawać wiernym specjalne karty zawierające zgodę na pobranie narządów do przeszczepu w przypadku śmierci. Abp Józef Życiński o pomyśle opowiedział wiernym w swojej cotygodniowej audycji "Pasterski kwadrans" w archidiecezjalnym radiu eR. Wczoraj ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik lubelskiej kurii, opowiedział o szczegółach akcji.

 

 

Gazeta Wyborcza Gorzów Wlkp.

 

GAZETA WYBORCZA - GORZÓW WLKP. (2007-09-20 Autor: DARIUSZ BARAŃSKI)

Zaczęli drugie życie po przeszczepie

Dariusz Barański

GW Gorzów Wlkp.

 

 

Na przeszczep zgodziła się rodzina chłopaka z Bolonii, ofiary wypadku. Dzięki niemu żyję normalnie. Mam dwójkę dzieci - opowiada kobieta. W niedzielę biskupi zaapelują do wiernych o zaakceptowanie przeszczepów.

Udane przeszczepy wątroby w Polsce mają zaledwie kilkunastoletnią historię. Pacjenci, którym się udało przeżyć, założyli Stowarzyszenie "Życie po przeszczepie". Co roku spotykają się na przemian w Warszawie i lubuskim Rokitnie. Tym razem przyjechali do nas.

Spotkanie w Rokitnie. Od lewej: Krystyna Małysz miała operację w Niemczech, Małgorzata Koronczewska we Włoszech, Krzysztof Chmielewski w Warszawie. Fot. Dariusz Barański / AG
Spotkanie w Rokitnie. Od lewej: Krystyna Małysz miała operację w Niemczech, Małgorzata Koronczewska we Włoszech, Krzysztof Chmielewski w Warszawie. Fot. Dariusz Barański / AG

Magdalena Sroczyńska-Kożuchowska, astronom: - To było w maju 1998 r. Po kilku latach leczenia usłyszałam o przeszczepie jako jedynym ratunku. Zgodziłam się, choć nic o tym nie wiedziałam. Ufałam, że lekarz wie, co robi. Miałam dwóch synów, przyjaciół i wydawało mi się, że muszę żyć. Nie miałam wątpliwości etycznych. Widziałam, że dostanę wątrobę od osoby zmarłej, od kogoś, kto się zgodził. Operacja trwała 14 godzin, potem trzy tygodnie leżałam nieprzytomna. Po dwóch miesiącach wróciłam do domu, a po trzech był ślub siostrzenicy. I na weselu mogłam jeść, pić i zatańczyć polkę na obcasach.

Drugie życie


Krystyna Małysz, pielęgniarka: - To już trzy lata. Pracuję w Niemczech, dlatego przeszczep wątroby odbył się w Lipsku. Operacja trwała tylko cztery godziny! Moim dawcą był młody chłopak z Hamburga. Miał tętniaka mózgu, który pękł i nastąpiła śmierć mózgowa. Jego rodzice do dziś dowiadują się, jak się czuję, czy wszystko dobrze. A ja? Czuję się młodsza, pełna życia. I normalnie pracuję, nawet po 12 godzin.

 

 

Rzeczpospolita
 
 
Analiza i opinie
 
Mariusz Żelichowski

Pobranie komórek, tkanek i narządów: zgoda jest regułą, sprzeciw wyjątkiem


Każdy z nas ma prawo do samostanowienia, czyli wyrażenia lub odmowy zgody na interwencję medyczną - pisze sędzia Sądu Rejonowego w Kielcach

Mariusz Żelichowski
Mariusz Żelichowski
Przed podjęciem każdej interwencji medycznej lekarz powinien - co do zasady - uzyskać zgodę osoby, która ma być jej poddana; w przeciwnym razie postępuje nielegalnie. Reguła ta może się rozciągać także na interwencję medyczną dokonywaną po śmierci (post mortem), a polegającą na pobraniu ze zwłok zmarłego (dawcy) komórek, tkanek i narządów (dalej: narządów).

Uzależniając legalność pobrania post mortem narządów od zgody ich dawcy, ustawodawca posłużył się konstrukcją tzw. zgody domniemanej, tj. przyjął fikcję prawną, że każdy zmarły wyraził za życia zgodę, nawet jeżeli tego nie uczynił. Nie oznacza to jednak zupełnego unicestwienia prawa dawcy do samostanowienia, gdyż jego autonomię zagwarantowała ustawa z 1 lipca 2005 r. o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów (DzU nr 169, poz. 1411; dalej ustawa), stanowiąc w art. 5 ust. 1: "Pobrania komórek, tkanek lub narządów ze zwłok ludzkich w celu ich przeszczepienia można dokonać, jeżeli osoba zmarła nie wyraziła za życia sprzeciwu".

 

W razie przeszczepu

Na pierwszy rzut oka przepis ten nie budzi wątpliwości interpretacyjnych. Jednak przy wnikliwszej lekturze, w szczególności zaś w zestawieniu jego treści z art. 4 ust. 1 ustawy, wątpliwości dotyczące zakresu sprzeciwu zaczynają już nabierać realnych kształtów.

 

 

 

Tygodnik Powszechny
 

 

TYGODNIK POWSZECHNY (2007-09-23 Autor: MAREK NOWICKI)

 Wiara

 Podziel się sercem

Na trzy tysiące mieszkańców Leśnej koło Żywca aż połowa złożyła deklaracje zgody na pośmiertne pobranie organów. To wpływ proboszcza przypominającego parafianom, że darowanie organów po śmierci ratuje czyjeś zdrowie, a najczęściej życie. Dziś w tej sprawie głos zabiera Episkopat Polski.

List biskupów „Nadprzyrodzony krwiobieg miłości” w sprawie przeszczepiania organów, który zostanie odczytany we wszystkich kościołach 23 września (zob. ramka obok), przypomina dotychczasowe nauczanie Kościoła w tej kwestii. Od kiedy pojawiła się techniczna możliwość dokonywania transplantacji (pierwszy udany zabieg przeszczepienia nerki wykonano w USA, w 1954 r.), Watykan ją popierał - pozytywne komentarze na ten temat pochodzą jeszcze z czasów papieża Piusa XII. W encyklice „Evangelium vitae” z 1995 r., o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego, Jan Paweł II decyzję o pośmiertnym ofiarowaniu organów nazwał „heroicznym gestem” i „najbardziej uroczystym wysławianiem Ewangelii Życia”. Trudno zresztą byłoby zliczyć wszystkie wypowiedzi Papieża, afirmujące tę metodę leczenia. Kluczowe stwierdzenie znalazło się w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Przeszczep narządów zgodny jest z prawem moralnym, jeśli fizyczne i psychiczne niebezpieczeństwa, jakie ponosi dawca, są proporcjonalne do pożądanego dobra biorcy”.

Biskupi o przeszczepach
23 września, podczas odczytywania listu biskupów w sprawie przeszczepiania narządów, usłyszymy między innymi: „Bez możliwości pozyskiwania organów, medycyna transplantacyjna nie może pomagać ludziom chorym. Jej dokonania zależą od postaw poszczególnych ludzi, a także od zrozumienia wagi problemu przez społeczeństwo i od tworzenia atmosfery zaufania. Wydarzenia, które podważają to zaufanie, powodują spadek liczby przeszczepów, a w konsekwencji przyczyniają się do śmierci kolejnych osób, które mogłyby żyć. (...) Zachęcamy zatem wiernych, aby deklarowali wolę przekazania po śmierci swoich narządów do przeszczepienia. Rodziny osób tragicznie zmarłych prosimy, by w swoim bólu i smutku nie zapominały, że organy wewnętrzne pobrane od ich bliskich mogą uratować życie chorym czekającym na transplantację. Ich decyzja może sprawić, że ktoś inny będzie cieszył się życiem, obchodząc co roku swoje »drugie urodziny«. W sposób szczególny apelujemy do ludzi mediów, aby w poczuciu odpowiedzialności współtworzyli właściwy klimat sprzyjający lepszemu zrozumieniu tych trudnych spraw i kształtowaniu postaw otwartych na pomoc człowiekowi cierpiącemu i potrzebującemu”.

Oświadczenie woli można pobrać klikając tutaj
 

 Konferencja Episkopatu Polski zabierała w tej sprawie głos kilka razy, m.in. w 1995 r., przy okazji uchwalania tzw. ustawy transplantacyjnej, czyli ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Trzy miesiące temu abp Józef Życiński apelował do wiernych o podpisywanie deklaracji zgody na pobranie organów na przeszczep w przypadku zgonu i noszenia jej przy sobie; archidiecezja lubelska kupiła 80 tys. takich kart. Do ofiarowywania organów metropolita lubelski zachęcał też podczas uroczystości Bożego Ciała - Kościół broni nie tylko życia poczętego, ale także, jak się wyraził, życia zagrożonego.

Gest wielkoduszności

Ile zależy od osobistego zaangażowania duszpasterzy, widać w Leśnej koło Żywca, w której proboszczem jest ks. Piotr Sadkiewicz. Za zgodą i poparciem ordynariusza od lat zajmuje się propagowaniem idei transplantacyjnej. Twierdzi, że nie używa do tego żadnych „świeckich chwytów” - po prostu opiera się na nauce Kościoła i odwołuje do Bożego Miłosierdzia. Wyniki ma doskonałe: na 3 tys. mieszkańców aż połowa złożyła deklaracje zgody na pośmiertne pobranie organów; 271 osób należy do banku szpiku kostnego (trzy osoby były już nawet dawcami). Jest też wielu krwiodawców - jednodniowe akcje zbiórki krwi w Leśnej przynoszą najlepszy rezultat w województwie śląskim.

Kościół podkreśla w nauczaniu, że darowanie organów po śmierci ratuje zdrowie, a najczęściej życie. To wielkoduszny gest, znacznie wykraczający poza interes jednostki.

Siostra Barbara Chyrowicz, etyk, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: - Zazwyczaj narzekamy na medycynę, że jest niedofinansowana, że nie zawsze potrafi nam pomóc. W tym przypadku możliwości rozwoju medycyny zależą także od nas: czy zgodzimy się zostać dawcami. I nie chodzi tylko o osobistą deklarację oddania własnych organów po śmierci, ale i o wyrażenie w ten sposób zaufania wobec lekarzy. A z tym różnie bywa - aż nazbyt boleśnie przekonaliśmy się o tym w lutym.

Po aresztowaniu Mirosława G., kardiochirurga ze szpitala MSWiA w Warszawie, i konferencji ministra sprawiedliwości („nikt już nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” - mówił Zbigniew Ziobro), liczba przeszczepów dramatycznie spadła. Do załamania transplantologii przyczyniło się też nagłośnienie tzw. sprawy białostockiej. Jeden z tamtejszych kardiochirurgów oskarżył kolegów po fachu o podawanie pacjentom thiopentalu wywołującego objawy śmierci pnia mózgu, po której można pobierać organy do przeszczepów. Wszystko okazało się bzdurą, ale nagłośnienie sprawy w mediach doprowadziło do faktycznego zaprzestania wykonywania transplantacji w województwie podlaskim. Współpracy odmówiły tak rodziny zmarłych potencjalnych dawców, jak lekarze pobierający narządy.

 

Rzeczpospolita
 

 

RZECZPOSPOLITA (2007-10-05 Autor: JAROSŁAW KAŁUCKI, MARIUSZ GOSS)

 

SPOŁECZEŃSTWO

Drugi raz dała życie synowi

72-letnia łodzianka oddała nerkę synowi. To pierwszy przeszczep w Polsce od dawcy w tym wieku

 

Marek Dybowski, 47-letni inżynier budownictwa, dowiedział się w maju, że jego nerki przestały pracować. Gdy usłyszał w słuchawce telefonu oświadczenie matki, że odda mu nerkę, nie dowierzał.

Nie dlatego, że zaryzykowała dla niego zdrowie. Wątpił, czy to w ogóle możliwe ze względu na jej wiek.

Uratować syna

Maria Dybowska w swoim mieszkaniu w Łodzi czeka na syna, który jest jeszcze we wrocławskim szpitalu. Nerka, którą mu oddała, zaczęła pracować niemal natychmiast po operacji MARIAN ZUBRZYCKI
Maria Dybowska w swoim mieszkaniu w Łodzi czeka na syna, który jest jeszcze we wrocławskim szpitalu. Nerka, którą mu oddała, zaczęła pracować niemal natychmiast po operacji MARIAN ZUBRZYCKI
- Myśleli, że jestem stuknięta, kiedy zgłosiłam się jako dawca -mówi 72-letnia Maria Dybowska. -Za stara to jestem na konkurs Miss Polonia.

Tłumacząc swą decyzję, opowiada, że poznała kiedyś osobę, która była dializowana od pięciu lat. -Ręce miała całe w bąblach od wkłuwania się w żyły -wspomina.

- Chciała zaoszczędzić podobnych cierpień synowi - dopowiada jej sąsiadka Barbara Kubera.

Pani Maria pojechała najpierw na badania do Wrocławia. Była akurat po operacji nogi, więc w obawie przed odrzuceniem jej jako dawcy schowała kule.

Na szczęście o pozytywnym zakwalifikowaniu zadecydował nie jej wiek, lecz stan zdrowia. - W Anglii 92-letnia kobieta oddała nerkę wnukowi -opowiada prof. Dariusz Patrzałek, który wraz z zespołem transplantologów dokonał we wrześniu udanego przeszczepu we wrocławskiej klinice.

- Mieliśmy już przypadki, gdy matka oddawała narząd dla dziecka, ale pewnie pierwszy raz w Polsce dawcą była osoba mająca 72 lata - podkreśla. Dybowscy mieli szczęście. - Taki zabieg można przeprowadzić średnio u czterech na dziesięć zgłaszających się par -mówi prof. Patrzałek.

 

 

 

 

 

Polska transplantologia wciąż w głębokim kryzysie

Wczoraj obchodzono Światowy Dzień Donacji i Transplantacji.

Po raz pierwszy takie obchody odbyły się dwa lata temu w Genewie, rok temu - w Argentynie. Tegoroczne zaś miały kulminację w Kuwejcie, pierwszym kraju nad Zatoką Arabską, w którym dokonano przeszczepu organu.


Dzień Donacji to okazja, by przyjrzeć się sytuacji w polskiej transplantologii, którą na początku tego roku dotknął kryzys. W wyniku m.in. opisywanej w mediach historii przekazania trzem biorcom nowotworu wraz ze wszczepianym narządem, a przede wszystkim głośnego aresztowania kardiochirurga dr. G. program przeszczepiania narządów w Polsce w dużej mierze się załamał. - Pozycję naszej transplantologii budowaliśmy mozolnie, krok po kroku, przez dziesięć lat i mieliśmy prawdziwe sukcesy - mówił wczoraj w Warszawie prof. Janusz Wałaszewski, dyrektor Poltransplantu. - Notowaliśmy 1200-1300 przeszczepów rocznie, co dawało nam niezłą pozycję w Europie. W tym roku to wszystko wzięło w łeb, a obawiam się, że na odrobienie strat przyjdzie długo poczekać - dodał Wałaszewski.


Statystyki rzeczywiście nie napawają optymizmem. O ile w roku 2004 dokonano w Polsce łącznie 1348, a w roku 2005 - 1359 przeszczepów, o tyle w tym roku do 23 października zaledwie 717. Najgorzej jest z transplantacją serc (wcześniej robiono ok. 100 zabiegów rocznie, w tym roku do tej pory tylko 50) i nerek (dawniej powyżej 1000, teraz 520). Kryzys niestety nie mija - w ostatnich trzech miesiącach liczba transplantacji wszystkich narządów razem wziętych jest znacznie niższa niż w analogicznym okresie w ubiegłych latach.


Lista osób oczekujących na przeszczep w dniu 30 września br. zawierała 1626 nazwisk.


Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 

 

 

 ŻYCIE WARSZAWY (2007-10-27 Autor: ANDRZEJ ANTOSIK)

 

Niech umarli żyją w innych ludziach

 

 Na nowe serce, wątrobę lub nerkę czeka 1,6 tys. osób. Eksperci szacują, że w tym roku organy dostanie najwyżej 600 osób. Organizacje zrzeszające ludzi po transplantacji i czekających apelują: niech nasi bliscy, którzy umrą, żyją w innych ludziach.

– Wciąż jesteśmy w dołku, liczba transplantacji nie wzrasta, jak byśmy tego oczekiwali – mówi prof. Janusz Wałaszewski, dyrektor Poltransplantu, ośrodka koordynującego przeszczepy w Polsce.
– Być może nasze opowieści zachęcą ludzi do refleksji, jak wiele osób czeka na zabieg, który daje szansę na życie – mówi Robert Kęder, prezes Fundacji Dialtransplant, skupiającej pacjentów po przeszczepie. On sam od siedmiu lat żyje z przeszczepioną wątrobą.
Fundacja, którą kieruje i wiele innych podobnych organizacji włączyło się w organizację Światowego Dnia Donacji i Transplantacji. W piątek obchodzono go w naszym kraju po raz pierwszy.

Nowa Trybuna Opolska

  Pijarowski: Przeszczep dał mi nowe życie

- Dostałem wątrobę i drugie życie - mówi Krzysztof Pijarowski, prezes zarządu stowarzyszenia "Życie po przeszczepie".

 - Jak to się stało, że zachorował pan tak ciężko, że potrzebował pan przeszczepu wątroby?

Krzysztof Pijarowski:  Byłem już u pana Boga. Święty Piotr kazał mi zmykać na ziemię.
Krzysztof Pijarowski:  Byłem już u pana Boga. Święty Piotr kazał mi zmykać na ziemię.

- Podczas transfuzji krwi zostałem zarażony HCV, czyli wirusem zapalenia wątroby typu C. Nierozpoznanie tej choroby jest nadal bardzo częste. Lekarze pierwszego kontaktu często nie wysyłają pacjentów na badania wątrobowe pod kątem wirusów typu B i C. Niektórzy zakładają z góry - i tak było także w moim przypadku - że przyczyną choroby jest alkohol. Lekarz pomyślał zgodnie ze stereotypem z lat może sześćdziesiątych, że skoro jestem dziennikarzem, muszę chlać wódkę.

- Był pan w ciężkim stanie?
- Moja wątroba została zniszczona przez wirus. Wpadłem w dwie kilkutygodniowe śpiączki. Przyplątała się jeszcze cukrzyca i na przeszczep wątroby trafiłem praktycznie w stanie agonalnym. Przeszczepu dokonano w sylwestra 1999 roku. Sześć miesięcy później wróciłem do pracy w komercyjnym radiu

- Otarł się pan o śmierć?
- Ja już właściwie byłem u Pana Boga. W pewnym sensie św. Piotr kazał mi zmykać na ziemię, bo da mi znać, jak tam pojawią się znów wolne miejsca. Przeszczep dał mi nowe życie.

 Akcja nto
"Nie zabieraj organów do nieba” - to nowa akcja społeczna nto. W jej ramach prezentujemy publikacje propagujące ideę przeszczepów. W kolejnych wydaniach gazety przedstawimy osoby, które żyją dzięki heroicznej postawie dawców organów i ich rodzin. Akcję wesprze minister zdrowia Zbigniew Religa i Ministerstwo Edukacji Narodowej. W finale otrzymacie Państwo wraz z gazetą deklarację zgody na przeszczep organów, którą będzie można nosić w portfelu.

 

- Długo pan wracał do normalnego życia?
- Ponieważ dostałem przeszczep w stanie agonalnym, trwało to dłużej niż u innych. Znam przykłady osób, które wstawały z łóżka już kilka dni po przeszczepie. Ja uczyłem się na nowo siadać, na nowo chodzić, na nowo czytać i pisać. Miałem pełen zanik mięśni i mój powrót do formy trwał półtora miesiąca, ale - jak już mówiłem - po pół roku mogłem wrócić do pracy.

  - Inaczej patrzy pan teraz na życie?
- Funkcjonuję na nowo od ośmiu lat. Spłacam swój dług. Jako pracoholik materialnie robię to wobec fiskusa, płacąc podatki. Mam nadzieję, że spłacam też dług honorowy wobec transplantologów i mojego dawcy, promując w Polsce transplantologię.

- Nie odczuwa pan większych dolegliwości niż ktoś, kto ma od urodzenia swoją wątrobę?
- Nie. W gronie osób po przeszczepach znajdzie się zawsze kilku hipochondryków, których zawsze coś kłuje i męczy, ale na ogół wszyscy cieszą się życiem. Oczywiście, uważać trzeba, bo to jest już trochę inna jakość życia.

 
Wysokie Obcasy
 
 
 
 

Wątroba bez pilota

Doktor Agnieszka uwielbia, kiedy wątroba wypełnia się krwią, nabiera kształtu, różowieje. A potem ludzie nabierają kształtów, różowieją

Załóżmy, że mężczyzna, lat 48, zostaje przywieziony na oddział o 9 rano. Zostanie dawcą nerki, którą otrzyma 35-letnia kobieta. Czas start. Doktor Teresa Korta (anestezjolog) podpowiada, że mężczyzna, lat 48, mógł jechać do pracy, ale był wypadek. Stan chorego: uraz głowy i klatki piersiowej, odma opłucnowa. Ma rurkę do oddychania w tchawicy i jest wentylowany.

9.30

W szpitalu zrobią mu tomografię, ultrasonografista sprawdzi, czy nie ma pękniętej wątroby, śledziony, czy kończyny nie są połamane. O 10 będą wiedzieli: narastający krwiak. O 11 zacznie się operacja.

- To jest fascynujące w medycynie, że nigdy nie wiadomo, co się stanie za chwilę, jakby zgadywać następną scenę filmu - mówi doktor Teresa. Po 30 latach pamięta tę adrenalinę, kiedy na VI roku medycyny na chirurgii pierwszy raz reanimowała pacjenta. Lekarz prowadził sztuczną wentylację, ona - masaż serca.

- Teresa, czemu tak szybko masujesz?

- No wiesz, denerwuję się...

- Ty się denerwuj, jak znieczulasz, bo wtedy możesz zaszkodzić. Temu możesz już tylko pomóc.

Na III roku studiów trafiła na kółko anestezjologiczne, poczuła, że to będzie jej specjalizacja. Są tylko dwie specjalizacje, które dotyczą całego człowieka - medycyna rodzinna oraz anestezjologia i intensywna terapia.

 

Fot. Michał Mutor / AG Lek. med. Monika Trujnara z międzyleskiego szpitala specjalistycznego oraz dr n. med. Teresa Korta z Centralnego Szpitala Klinicznego
Fot. Michał Mutor / AG Lek. med. Monika Trujnara z międzyleskiego szpitala specjalistycznego oraz dr n. med. Teresa Korta z Centralnego Szpitala Klinicznego
16.00

Kończy się operacja, mężczyzna, lat 48, żyje, ale jest w ciężkim stanie, ma skoki ciśnienia, temperatury, więc trafia na oddział intensywnej terapii. Przetaczają mu krew, wyrównują zaburzenia elektrolitowe, zaburzenia wentylacji.

Taka walka może trwać całą noc. - To granica życia i śmierci - mówi doktor Agnieszka Krawczyk (chirurg).

Doktor Agnieszka liceum kończyła w Londynie, mieszkała tam z mamą cztery lata. Mama miała arytmię serca, chodziła po lekarzach. Córka była jej tłumaczem. Była przy matce, kiedy trafiła na OIOM. Z podziwem patrzyła na lekarzy wiedzących, co robić w sytuacji awaryjnej.

Lekarz musi zachować profesjonalny spokój, doktor Agnieszka przyznaje się, że raz, niedługo po studiach, pękła.

 

 

Życie Warszawy
 
ŻYCIE WARSZAWY (2007-11-14 Autor: BARTOSZ KWIATEK)

 

 

Transparentna transplantologia

 autor: BARTOSZ KWIATEK, mz,

„Sprzedam nerkę” – takie ogłoszenia pojawiają się w internecie, a ludzie na forach emocjonują się „skandalami” przy przeszczepach. Ale prawda jest inna. Specjaliści zgodnie mówią: nie ma u nas tego problemu!

Lekarze przyznają, że w szpitalach zdarzają się czasem telefony z pytaniem: „czy mogę sprzedać nerkę?”. – Ale nie można tego traktować poważnie, żaden lekarz nawet nie podejmie takiej rozmowy – mówią zgodnie.

Potrzeba zgody sądu

Polskie prawo nie zezwala na oddanie narządu za pieniądze. Można zrobić to tylko dobrowolnie i nieodpłatnie. Jeśli chcesz oddać komuś obcemu swój organ, zgodę musi wyrazić sąd. Bada on przede wszystkim związek emocjonalny między dawcą a biorcą.
– Dlatego na ogół możliwość ta dotyczy jedynie najbliższej rodziny. Nie ma więc możliwości odsprzedania np. nerki czy fragmentu wątroby obcej osobie – mówi prawnik dr Filip Jasiński.
Mimo to słychać czasem o pokątnym handlu narządami. Zdaniem znanego boksera Przemysława Salety, którego córka czeka na przeszczep nerki, nie ma w tym krzty prawdy. – Zawsze gdy na rynku brakuje jakiegoś towaru, powstają różne teorie spiskowe – mówi.
– Rodziny zmarłych opowiadają czasem historie, że odłączono ich bliskiego od aparatury, bo potrzebne były organy do przeszczepu – mówi dr Dorota Safjan z Krajowej Rady Transplantacyjnej. – Ale tak nie jest! Żaden zmarły nie jest u nas tak skrupulatnie badany jak potencjalny dawca – dodaje.

 

 

Życie Warszawy
 ŻYCIE WARSZAWY (2007-11-13 Autor: BARTOSZ KWIATEK, MAJA KUPISZEWSKA, mk)

  Otrzymały drugie życie

Katarzyna i Wanda razem z ŻW przekonują do idei oddawania narządów. Przeszczep był dla nich jedynym ratunkiem. Udało się, nie czekały zbyt długo. Znaleźli się dawcy, a one mogły wrócić do normalnego życia. Teraz włączyły się do naszej akcji. Przekonują, że warto podpisać zgodę na pobranie narządów po śmierci. Dzięki temu żyją.

Żyję po raz drugi
– Wróciłam do normalnego życia. Studiuję, chodzę ze znajomymi do klubów. Po prostu narodziłam się na nowo – mówi Katarzyna Borsiak z Ozorkowa pod Łodzią, która osiem lat temu miała przeszczep serca.

Kasia miała szczęście, bo na nowe serce czekała tylko pół roku. Nie obyło się jednak bez rozczarowań. – Zanim doszło do przeszczepu, dwa razy informowano mnie, że znalazł się dawca – opowiada. – Udało się dopiero za trzecim razem. Po operacji przez cztery miesiące leżała w szpitalu. Były komplikacje. – Wierzyłam, że wygram. Jestem urodzoną optymistką. I udało się – wygrałam – mówi z dumą.

Wanda Jabłońska z Warszawy 11 lat temu przeszła transplantację wątroby. – Często powtarzałam bliskim, że po śmierci chcę być skremowana, a wcześniej chętnie oddam organy potrzebującym. Nie wiedziałam, że kiedyś sama będę zmuszona do skorzystania z takiej pomocy – przyznaje. Choroba była dla niej zaskoczeniem. Lekarze stwierdzili marskość wątroby. Zaczęło się oczekiwanie na dawcę. – Udało się, choć operacja została przeprowadzona w ostatnim momencie. Pamiętam, że przed przeszczepem było mi już wszystko jedno. Wiedziałam, że albo będę żyć, albo moje życie się skończy – wspomina ze łzami pani Wanda.

Podpiszcie zgodę
Ludzie, którzy otrzymali drugie życie, nie rozumieją strachu tych, którzy nie chcą oddawać swoich organów potrzebującym. – Czego się boją? Że nie pójdą do nieba, jak nie będą w komplecie – pyta Wanda Jabłońska. Tego strachu nie rozumie też Katarzyna Bosiak, która właśnie zdecydowała się na pracę wolontariuszki w stowarzyszeniu Życie po Przeszczepie. – Chcę przekonać wszystkich, którzy mają wątpliwości, aby podpisali zgodę na pobranie ich narządów  – tłumaczy. – One po śmierci nie są już tym osobom potrzebne, a ja jestem najlepszym przykładem tego, że mogą uratować komuś życie – dodaje.

 

 

Gazeta Pomorska

Nie zabieraj organów do nieba

Rozmowa z księdzem Piotrem Sadkiewiczem proboszczem parafii Leśna koło Żywca.

- "Non omnis moriar” (Nie wszystek umrę). Jeśli podzielę się sobą po śmierci, moja cząstka będzie żyć. I uratuje życie śmiertelnie choremu. Komu ta idea, tak pięknie wyrażona przez Horacego, może być bliższa niż katolikom?
- Wychodząc z propozycją do parafian, by deklarowali się za życia, że po śmierci przekażą swoje organy do przeszczepienia, nie opierałem się na starożytnych sentencjach, choć oczywiście można się tym podeprzeć. Czerpałem przede wszystkim z nauczania Kościoła i Jana Pawła II. Mówiąc najprościej - "bazowałem” na najnormalniejszym w świecie rozumieniu przykazania miłości. W jego codziennym rozumieniu i wymiarze.

- Kościół popiera transplantacje, a Ojciec Święty wielokrotnie podkreślał, że oddanie organów jest ważnym aktem miłości drugiego człowieka. Dlatego kiedy odszedł, arcybiskup Józef Życiński apelował: "Podziel się sobą po śmierci. Uratujesz życie bliźniemu i pięknie upamiętnisz nauczanie Jana Pawła II”. Polacy bardzo chcieli pamiętać o Papieżu, ale dzielić się sobą nie chcą. Z wyjątkiem parafian z Leśnej...
- (śmiech) Nie znaczy to, że mieszkają tu jacyś inni ludzie. To nie tak. Wydaje mi się, że nie bali się podjąć tego tematu. To bardzo trudny problem i trzeba było sporej odwagi, by zacząć o tym myśleć, mówić i innych przekonywać.

 

 

Dziennik Wschodni
 

Proszę przyjeżdżać, jest dawca nerki

Na taki telefon ze szpitala czeka 31-letni Marcin Chrzanowski z Lublina. Teraz cztery razy dziennie sam sobie robi dializę w domu. Tak uwiązany żyje od kilku lat.

Na niewydolność nerek choruje od 19. roku życia. Od czterech lat robi sobie dializy. Przeszedł szkolenie w tym zakresie. - W brzuchu mam specjalny cewnik. Podłączam dwa worki - opisuje. - W jednym znajduje się płyn oczyszczający. Drugi jest na toksyny. Już się przyzwyczaiłem.

 Pan Marcin ma nadzieję, że wreszcie znajdzie się dawca nerki (Fot.: Karol Zienkiewicz)
Pan Marcin ma nadzieję, że wreszcie znajdzie się dawca nerki (Fot.: Karol Zienkiewicz)

Tryb życia pana Marcina jest podporządkowany chorobie. O pracy mowy nie ma. Nadzieją na normalne życie jest przeszczep nerki. - Jestem zakwalifikowany do transplantacji - mówi mężczyzna. - Teraz trzeba tylko czekać, aż znajdzie się dawca.
Takich jak on jest w Klinice Nefrologii Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie ponad setka. Jedni przychodzą na dializy sztuczną nerką co drugi dzień. Inni robią sobie dializy otrzewnowe w domu. - Przeszczep jest najlepszą metodą leczenia - mówi dr Iwona Baranowicz z kliniki.

 

 

 

Głos Wielkopolski

 

Wielkopolanie czekają na serca

Poznań ma szansę stać się kolejnym ośrodkiem transplantacji serca w Polsce. Jak podkreśla docent Marek Jemielity, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Uniwersytetu Medycznego, poznańscy specjaliści są gotowi na wykonywanie transplantacji tego ważnego organu. Nocą przełomu w medycynie była chwila, kiedy z 2 na 3 grudnia 1967 roku w klatce piersiowej pacjenta zabiło pierwsze przeszczepione serce.


Operację wykonał w Kapsztadzie doktor Christiaan Barnard. Od tego momentu minęło 40 lat. Sukces Barnarda próbował bez powodzenia powtórzyć polski kardiochirurg profesor Jan Moll. Operację przeprowadził na Akademii Medycznej w Łodzi. Niestety, organizm pacjenta nowe serce odrzucił. Dopiero bowiem w 1978 roku, szpitale mogły korzystać z cyklosporyny-lekuhamującego reakcje immunologiczne i modyfikujące reakcje zapalne. Pierwszy udany przeszczep serca w Polsce przeprowadził w 1985 roku profesor Zbigniew Religa. Stało sie to w klinice w Zabrzu.

Nowiny

NOWINY (2007-12-12 Autor: ANDRZEJ PIĄTEK)

Przeszczepy narządów są konieczne

W Polsce nigdy nie przeszczepiano tylu nerek ile w krajach zachodnich. Mimo to, wchodząc do UE zrobiliśmy jeszcze krok do tyłu.

- Z przyczyn do końca niejasnych, m.in. wbrew autorytetom jak Jan Paweł II, chorzy, ich krewni, lekarze i organizatorzy opieki zdrowotnej nie rozumieją, że przeszczepy narządów są konieczne! - zauważa prof. Bolesław Rutkowski, szef kliniki nefrologii i dializoterapii AM w Gdańsku, krajowy konsultant w dziedzinie nefrologii.

Cenna inicjatywa Nowin

 - Stan po przeszczepie można porównać do takiej sytuacji, kiedy ktoś jest zakochany - mówi pani Krystyna Murdzek, nadal aktywna trenerka narciarstwa. (Fot. Krystyna Baranowska)
- Stan po przeszczepie można porównać do takiej sytuacji, kiedy ktoś jest zakochany - mówi pani Krystyna Murdzek, nadal aktywna trenerka narciarstwa. (Fot. Krystyna Baranowska)

- Skoro tak mało jest przeszczepów nerek od obcych ludzi alternatywą mogą być jedynie transplantacje od najbliżej spokrewnionych - dodaje prof. Władysław Sułowicz, szef kliniki nefrologii UJ, wojewódzki konsultant dla regionów małopolskiego i podkarpackiego w dziedzinie nefrologii.

Obaj uczestniczyli w podkarpackiej konferencji szkoleniowej dla chorych dializowanych i ich rodzin w Rzeszowie 5 grudnia. 

 - Akcja "Nowin”: "Nie zabieraj organów do nieba!” jest cenną inicjatywą, która bardzo wspiera takie działania! - chwalił nas organizator spotkania, lek. med. Stanisław Mazur, dyrektor Centrum Medycznego "Medyk” w Rzeszowie.
Sala Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego gdzie toczyła się konferencja pękała w szwach. Najchętniej doświadczeniami po przeszczepie nerek dzieliła się pani Krystyna Murdzek z Iwonicza - Zdroju, nadal aktywna nauczycielka wf i trenerka narciarstwa.

 

GAZETA WYBORCZA - POZNAŃ (2007-12-21 Autor: MARIA BIELICKA)

Przeszczepy serca w klinice przy ul. Długiej

Maria Bielicka

GW Poznań

 

 

To ogromna szansa nie tylko dla mieszkańców naszego miasta, ale i dla całego regionu - cieszą się poznańscy kardiochirurdzy

Decyzja w tej sprawie właśnie zapadła w Ministerstwie Zdrowia. Oznacza ona, że prócz Warszawy, Krakowa i Zabrza, od Nowego Roku serca przeszczepiać będą również ośrodki w Poznaniu i w Gdańsku.

Fot. Andrzej Monczak / AG
Fot. Andrzej Monczak / AG

Przeszczepy są ratunkiem dla pacjentów, którym leki już nie są w stanie pomóc. Takich chorych jest wielu. - Tylko w Wielkopolsce powinno się robić około 100 przeszczepów serc rocznie - uważa dr Marek Jemielity, szef Kliniki Kardiochirurgii    Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ale niewielu dostawało taką szansę: w tym roku w całym kraju "nowe" serce dostanie w sumie tylko ok. 65 chorych. - To nie tak, że nie ma serc, które można pobrać i przeszczepić. Dotąd wiele serc po prostu się marnowało - uważa dr Jemielity. - Gdy dawca jest z Wielkopolski, czy szerzej - z północno-zachodniej części kraju - transplantolodzy z Warszawy, Zabrza czy Krakowa, często nie mieli szans po serce przylecieć - tłumaczy dr Jemielity.

W przypadku serca w grę wchodzi w zasadzie tylko samolot, bo po pobraniu trzeba je wszczepić biorcy w ciągu czterech godzin. Samolot jest drogi, a ministerstwo dodatkowo za transport nie płaci.

Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/ 

 

 

 

 

Z przeszczepioną wątrobą można żyć bardzo długo

Klasycznym wskazaniem do przeszczepienia wątroby jest jej niewydolność, która powstaje przede wszystkim u chorych na marskość tego narządu. Szacuje się, że w Polsce na marskość wątroby umiera rocznie około 1000 chorych. Ale nie wszyscy mogą być kandydatami do przeszczepienia. Przeciwwskazaniem może być m.in. zaawansowany wiek, zaawansowany nowotwór albo posocznica.

Prof. dr hab. med. Marek Krawczyk, Transplantolog, Akademia Medyczna w Warszawie
Prof. dr hab. med. Marek Krawczyk, Transplantolog, Akademia Medyczna w Warszawie
Przypuszczalnie powinniśmy wykonywać w Polsce około 500 transplantacji wątroby rocznie, ale trudno jest to dokładnie określić, bo nie mamy takich badań. Możemy jednak posiłkować się tymi z innych krajów. W najlepszych dla polskiej transplantologii latach (2005 i 2006) w pięciu krajowych ośrodkach, które dokonują przeszczepień wątroby, wykonaliśmy łącznie około 220 tego rodzaju operacji. Transplantacje wykonuje się m.in. w naszej klinice: w szpitalu przy ul. Banacha wykonujemy około 50 proc. wszystkich przeszczepień w Polsce. Do tej pory wykonaliśmy tu około 600 transplantacji. W całej Polsce natomiast było ich 1200 – 1300. Wyniki odległe przeszczepiania wątroby w Polsce są takie same jak na całym świecie. Myślę nawet, że niekiedy są lepsze.

Głównym wskazaniem do transplantacji jest marskość. Na podłożu marskiej wątroby rozwijają się nowotwory, najczęściej jest to rak wątrobowokomórkowy.

Wskazanie: marskość

Marskość może być wynikiem wirusowego zapalenia wątroby typu B, C albo innych, rzadszych. Jest też marskość poalkoholowa, istnieje również marskość w wyniku tzw. hemochromatozy, czyli zaburzenia metabolicznego żelaza, które odkłada się w wątrobie, powodując jej włóknienie. Trzeba także wspomnieć, że wskazaniem do przeszczepienia jest również pierwotna żółciowa marskość wątroby, która powstaje bez żadnego czynnika zakaźnego, bez nadużywania alkoholu. Taka marskość rozwija się częściej u kobiet.Są jeszcze inne, rzadsze czynniki. Jednak 80 – 85 proc. chorych na raka wątrobowokomórkowego ma najpierw marskość.

Cała rzecz polega na tym, że do przeszczepienia możemy kwalifikować przede wszystkim wtedy, kiedy nowotwór nie jest rozsiany, bo taki oznacza, że jest nie tylko w wątrobie, ale również w węzłach chłonnych czy w innych narządach. Jeżeli chory ma już nowotwór rozsiany, to nie może mieć przeszczepienia wątroby, bo wymiana tego jednego narządu już nie pomoże.

 

www.rp.pl

 

RZECZPOSPOLITA (2008-01-07 Autor: SYLWIA SZPARKOWSKA)

Ksiądz namawia, żeby było więcej przeszczepów

Fatalnego trendu nie udało się odwrócić: w ubiegłym roku dokonano o połowę mniej transplantacji narządów niż dwa lata temu

Rady, by ten trend odwrócić, szukają zarówno lekarze transplantolodzy, jak i stowarzyszenia pacjentów, którzy żyją dzięki przeszczepom narządów zmarłych osób. Akcji, organizowanej przez Stowarzyszenie „Życie po przeszczepie”, patronuje „Rz”.

Na ulicach wielu miast wiszą billboardy z księdzem Piotrem Sadkiewiczem z Leśnej koło Żywca, który namówił swoich parafian, by nosili przy sobie deklarację, że w razie śmierci zgadzają się na pobranie organów do transplantacji. – W Polsce przeszczepia się znacznie mniej narządów niż na Zachodzie, mimo że Kościół podkreśla, iż oddanie narządu jest aktem miłości bliźniego. Chcemy z tą informacją dotrzeć zarówno do wiernych, jak i do księży – mówi Krzysztof Pijarowski, prezes Stowarzyszenia „Życie po przeszczepie”.

Hasłem kampanii jest „Narządy nie rosną na drzewach”. – Sytuacja chorych czekających na narządy jest naprawdę bardzo trudna. Kolejka wydłuża się, zamiast zmniejszać – dodaje.

Na początku 2007 r. na przeszczep czekało 1560 osób, dzisiaj jest ich o 100 więcej. Najbardziej wydłużyły się kolejki do przeszczepu serca i wątroby. I choć największy kryzys minął (w listopadzie 2007 r. przeszczepiono narządy od 33 zmarłych dawców, w kwietniu – zaledwie od 17), to powodów do radości nie ma: w 2006 r. miesięcznie przeszczepiano narządy nawet od 40 dawców. – Mam nadzieję, że odbudujemy polską transplantologię. Chcemy prowadzić zajęcia w szkołach, wśród kleryków, dotrzeć do parlamentarzystów i dziennikarzy – mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii.

  

Nowiny

NOWINY (2008-01-22 Autor: KRZYSZTOF POTACZAŁA)

Sport pozwala mi żyć po przeszczepie

 

Rozmowa z Józefem Śliwianką z Niebieszczan, uczestnikiem II Mistrzostw Polski dla Osób po Transplantacji w narciarstwie alpejskim i biegowym.

 

 Józef Śliwianka (FOT. KRZYSZTOF POTACZAŁA)
Józef Śliwianka (FOT. KRZYSZTOF POTACZAŁA)
- Osiem lat temu przeszczepiono panu nerkę. Nie boi się pan teraz szusować na nartach?

- Absolutnie. Sport zawsze był ważny w moim życiu, nie zrezygnowałem z aktywności fizycznej także po ciężkiej operacji. Więcej, to właśnie sport pozwala mi na normalne życie. Chęć sprawdzenia siebie, pokazania sobie, że nie jestem kaleką, to bodziec do zwalczania wszelkich słabości.

- Sport towarzyszy panu na co dzień?

- Regularnie biegam na krótkich dystansach. Każdego roku uczestniczę w zawodach dla osób po przeszczepach. Ale chcę podkreślić, że tu nie chodzi jedynie o rywalizację sportową, lecz także o możliwość spotkania się w swoim gronie, wymiany doświadczeń, po prostu spędzenia ze sobą tych kilku dni.


- W piątek wziął pan udział w slalomie gigancie na stoku Gromadzynia, a w sobotę pobiegł na trasie pod Żukowem. Jakie wrażenia?

- Niezapomniane. Narciarstwo to dla mnie nowość, ale już złapałem bakcyla. Jak na pierwszy raz nawet nieźle mi poszło, więc za rok zamierzam znowu wystartować.

 

 II Mistrzostwa Polski dla Osób po Transplantacji w narciarstwie alpejskim i biegowym rozegrano w Ustrzykach Dolnych. Celem zawodów było propagowanie świadomego oddawania narządów do przeszczepów i zachęcanie osób po transplantacji do uprawiania sportu. W mistrzostwach wzięło udział ponad 30 zawodników (także dzieci) po przeszczepach nerki, serca lub wątroby.

Krzysztof Potaczała

 

 

 

Gazeta.pl

GAZETA WYBORCZA (2008-01-29 Autor: . Wojciech Moskal, Sławomir Zagórski

Nie zabieraj serca do nieba, potrzebne jest na ziemi

*Prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii klinicznej, prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego, szef Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej. Brał udział w pierwszym udanym przeszczepie nerki w Polsce w 1966 r.

 Gazeta Wyborcza

 

Transplantacja 

W USA zrobiono ankietę, które środowisko szpitalne jest najbardziej za transplantacjami, a które przeciw nim. Największymi zwolenniczkami były pielęgniarki. Lekarze znaleźli się na drugim miejscu, przed szpitalną administracją. To pielęgniarki spędzają najwięcej czasu na oddziałach intensywnej opieki z pacjentami, o których wiedzą, że już nie żyją.

Rozmowa z prof. Wojciechem Rowińskim*

Wojciech Moskal, Sławomir Zagórski: Jak się dziś mają przeszczepy w Polsce?

Prof. Wojciech Rowiński: Rozumiem, że nie wolno mi używać brzydkich słów? Na poważnie powiedziałbym tak - w ostatnią sobotę minęły 42 lata od pierwszego udanego przeszczepienia nerki w Polsce, i z tego się bardzo cieszę. Ale zarazem jest mi ogromnie smutno, bo osiągnięcia tych kilkudziesięciu lat i sukcesy całego polskiego środowiska transplantacyjnego zostały w ubiegłym roku w dużej mierze zniszczone. To skutek słynnej konferencji prasowej dwóch panów ministrów [w sprawie dr.

Prof Wojciech Rowiński
Prof. Wojciech Rowiński
Mirosława G. 14.02.2007 r.], wypowiedzi pana premiera Gosiewskiego w programie Moniki Olejnik, który powiedział, że było to w interesie społecznym, oraz obrzydliwych pomówień w jednej z gazet. Panowie Ziobro, Kamiński i Gosiewski, myśląc wyłącznie o zwalczaniu korupcji, zapomnieli, że transplantologia jest niezwykle czułą metodą leczenia, że tego typu wypowiedzi mogą ją całkowicie pogrążyć. I tak się, niestety, stało.

Nieprzemyślane działanie ministrów, a także nieprawdopodobna wprost nagonka w mediach wywołały z jednej strony strach i agresję społeczeństwa, z drugiej niechęć i poczucie krzywdy znacznej części środowiska medycznego. W efekcie odbiło się to na pacjentach oczekujących na przeszczep. Lekarze przestali rozpoznawać zgon, przestali pobierać narządy, bo boją się idiotycznych pomówień w prasie, że celowo usypiają pacjentów, by potem sprzedawać ich organy. Niektórzy z kolegów mówili wprost: "A po co mi to? Po jakiego diabła będę się narażać na nieprzyjemności?". Nałożył się jeszcze na to konflikt dotyczący wynagrodzeń lekarzy.

W efekcie mamy to, co mamy. Wykonujemy o ponad jedną trzecią przeszczepów mniej niż dwa-trzy lata temu. Nie możemy się podnieść z upadku po sprawie dr. G.

Co jest największym sukcesem, a co porażką polskiej transplantologii?

- Sukcesem jest to, że mamy wyniki leczenia takie jak w najlepszych ośrodkach na świecie. A wyniki w ośrodku warszawskim są nawet lepsze od średnich w USA.

Porażką jest natomiast bardzo ograniczony dostęp do tej metody leczenia. Oczywiście niedobór narządów to zjawisko ogólnoświatowe, ale u nas jest ono znacznie bardziej nasilone. No a już teraz, od kilku miesięcy? Szkoda gadać.

 

Express Bydgoski

EXPRESS BYDGOSKI (2008-02-01 Autor: PIOTR SCHUTTA*)

 *Autora artykułu Bardzo Przepraszamy za przypisanie autorstwa innej osobie.

To jednak był cud. Nerki pracują

Śmierć bliskich zawsze zaskakuje. Nie wiemy wtedy wielu rzeczy. Na przykład, czy zgodzić się na pobranie narządów zmarłego. Marlena zawarła z matką umowę: „Mamo, jeśli twoja wola była inna, niech przeszczep się nie przyjmie”.

Pani Edwina odeszła z tego świata nagle. Zachwiała się na schodach niosąc swojego chorego psa. Upadła, straciła przytomność. W szpitalu stwierdzono krwotok podpajęczynówkowy. Zmarła trzy dni później w dniu swoich urodzin. Miała dokładnie 54 lata. Chorowała na nadciśnienie. Była osobą pogodną i życzliwą. Uwielbiała piec ciasta, bliscy mówili, że wkłada w nie serce. Zanim znalazła się w szpitalu, większość wypieków na urodzinowe przyjęcie była już gotowa.

Liczy się każda godzina

- Przez trzy dni mama była w śpiączce. Nie mogłam jej zapytać, czy zgadza się na pobranie po śmierci swoich narządów. Kiedy żyła, nie rozmawiałyśmy nigdy o tym. Od śmierci taty unikała tego tematu. Zawarłyśmy więc umowę. W dniu jej urodzin pojechałam do szpitala, wzięłam ją za rękę i powiedziałam: „Jeśli twoja wola jest inna, niech nerki się nie przyjmą” - opowiada córka Edwiny. Lekarze nie dawali nadziei, że kobieta przeżyje. Czekali na decyzję o odłączeniu od respiratora.

Nerki, które lekarze pobrali z ciała pani Edwiny, przeszczepiono Joli i Marcie. Na razie kobiety nie znają nawet imienia dawcy. Fot. Piotr Schutta
Nerki, które lekarze pobrali z ciała pani Edwiny, przeszczepiono Joli i Marcie. Na razie kobiety nie znają nawet imienia dawcy. Fot. Piotr Schutta

- Jak to, nie ma nadziei? Nie takie cuda się zdarzają - protestowała córka. Załamana, chwyciła się ostatniej szansy. Po rozmowie z księdzem poprosiła lekarzy, by poczekali do godziny 18.

2 grudnia 2004 roku o godzinie 17 ksiądz z bydgoskiej parafii Opatrzności Bożej w intencjach mszalnych wymienia prośbę o „dar życia dla Edwiny”. Ma się wydarzyć cud. Ale cudu nie ma. Marlena przez telefon wyraża zgodę na odłączenie mamy i pobranie jej narządów.

Na biurku koordynatora Andrzeja Marciniaka ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy (sam jest po przeszczepie, niewiele wie o swoim dawcy) telefon dzwoni po raz pierwszy już o 16.10.

 

Głos Szczeciński

GŁOS SZCZECIŃSKI (2008-02-05 Autor: ANNA MISZCZYK)

Więcej przeszczepów w Zachodniopomorskiem

Po szkodliwych wypowiedziach polityków sytuacja w transplantologii długo jeszcze nie wróci do poprzedniego stanu.

 Tak twierdzi Andrzej Kotuła, który od trzech miesięcy żyje z przeszczepioną wątrobą.

O panu Andrzeju pisaliśmy w "Głosie" podczas naszej akcji "Nie zabieraj narządów do nieba". 56-letniego sołtysa Kołowa (gm. Stare Czarnowo) odwiedziliśmy wtedy w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie. Był świeżo po przeszczepie wątroby. Na organ czekał pół roku. Pan Andrzej nie ukrywa, że uważa się za szczęściarza. Po nagonce polityków na lekarzy niewiele rodzin zmarłych zgadzało się przekazywać organy do transplantacji.

 Pan Andrzej miał niemałe szczęście, że ktoś zgodził się przekazać wątrobę do transplantacji. Zabieg miał trzy miesiące temu. Wtedy spotkaliśmy go w szpitalu przy ul. Arkońskiej. (Marcin Bielecki)
Pan Andrzej miał niemałe szczęście, że ktoś zgodził się przekazać wątrobę do transplantacji. Zabieg miał trzy miesiące temu. Wtedy spotkaliśmy go w szpitalu przy ul. Arkońskiej. (Marcin Bielecki)
Problemy z wątrobą zaczęły się u pana Andrzeja ponad 20 lat temu. Najpierw miał wrzodziejące zapalenie jelita grubego, potem - zapalenie dróg żółciowych. Często trafiał do szpitala. Po pewnym czasie opadł z sił. Ciągle rozmyślał o tym, co się stanie, jeśli nie dostanie nowej wątroby.

- Byłby z tego rak. Potem przerzuty... Kiedyś pracowałem na radiologii. Naoglądałem się takich zdjęć - mówił podczas naszego pierwszego spotkania pan Andrzej.

 

Gazeta Wyborcza - Bydgoszcz

GAZETA WYBORCZA - BYDGOSZCZ (2008-02-13 Autor: ANNA TWARDOWSKA)

Młodzież uczy się wszystkiego o przeszczepach

GW Bydgoszcz

- To jak matrix: oddam komuś serce lub wątrobę i dzięki temu nawet po śmierci będę żyła, ale w kimś innym - uważa Natalia Zielińska z Zespołu Szkół nr 1 w Bydgoszczy. To pierwsza placówka w kraju, w której ruszyły lekcje promujące ideę transplantacji.

Czy motocykliści rzeczywiście najczęściej są dawcami narządów? Czy wystarczy podpisać oświadczenie i już można po śmierci być dawcą? Na takie pytania muszą odpowiadać nauczyciele, którzy organizują lekcje. We wtorek na spotkanie z uczniami zawodówek i techników fryzjerskich w szkole przy ul. Nakielskiej przyszła Monika Siekierka z ogólnopolskiego stowarzyszenia "Życie po przeszczepie". Opowiadała młodzieży o swojej działalności w stowarzyszeniu oraz o bardzo osobistych sprawach związanych z transplantacją. Z powodu braku dawcy straciła matkę. - I wbrew pozorom zaczęłam wtedy nowe życie - przyznaje. - Pojechałam na zjazd dla osób po przeszczepie, bo po odejściu mamy chciałam bliżej poznać ten temat. Poznałam tam obecnego narzeczonego. Pomyślałam, że to bardzo dziwne zdarzenie: straciłam ważną osobę, ale zyskałam inną ważną. Postanowiłam coś zrobić dla ludzi takich jak mama i mój partner - dodaje. Pół roku temu Monika opowiedziała o chorobie mamy podczas mszy św. w miejscowości, gdzie matka mieszkała. - Ludzie byli w szoku, bo wielu nie wiedziało, że umarła z powodu braku dawcy. Rozdałam wtedy pół tysiąca oświadczeń deklaracji woli - opowiada Siekierka.

Uczniowie chłonęli tą osobistą relację. Dla nich takie żywe historie najlepiej promują dawstwo. - Jakąś wiedzę każdy ma o transplantacjach, ale póki jesteśmy młodzi, nie myślimy o śmierci; o tym, by ratować komuś życie. A przecież nagły wypadek może dotknąć też mnie. Dopiero teraz nad tym się zastanowiłam - nie ukrywa Aleksandra Borkowska.

Prócz zajęć, w szkole można obejrzeć też wystawę składającą się ze zdjęć osób po przeszczepie. - O proszę, tutaj mamy "mercedesa" - wskazuje Joanna Kotwicka, nauczyciel etyki w ZS nr 1, inicjatorka lekcji, współpracująca ze stowarzyszeniem "Życie po przeszczepie". - Po przeszczepieniu wątroby na brzuchu po operacji zostaje ślad przypominający logo tej niemieckiej marki aut - wyjaśnia.

Zajęcia z transplantologii prowadzone są w ZS przy Nakielskiej w 13 klasach, na lekcjach religii, etyce, biologii, godzinie wychowawczej i języku polskim. Potrwają do końca tygodnia. Podobne lekcje odbędą się wkrótce w Zespole Szkół Spożywczych.

Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz

 

 

 

 

Gazeta Wyborcza
 

Są koordynatorzy. Będzie więcej przeszczepów?

Gazeta Wyborcza - Kielce

 
 

Mamy pierwszych czterech wojewódzkich koordynatorów przeszczepiania narządów. Kolejni zgłosili się na szkolenia. Może wreszcie Świętokrzyskie przestanie być białą plamą na mapie polskiej transplantologii.

Sytuacja świętokrzyskiej transplantologii jest dramatyczna. Do ostatniego pobrania narządu w naszym województwie doszło ponad rok temu.


Dziś w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym odbędzie się szkolenie dla lekarzy chirurgów i anestezjologów na temat pobierania narządów. Weźmie w nim udział kilkudziesięciu lekarzy. Szkolenie poprowadzi prof. Wojciech Rowiński, wiceprezes Polskiej Medycyny Transplantacyjnej. - Cieszę się, że będę mógł odwiedzić Świętokrzyskie i że wreszcie mamy pierwsze osoby, które przeszły szkolenie dla koordynatorów - mówi prof. Rowiński.


Dwa lata temu jesienią w spotkaniu zorganizowanym przez senatora PO Michała Okłę w Wojewódzkim Domu Kultury brali udział dyrektorzy świętokrzyskich szpitali. Profesor Rowiński zachęcał, żeby wyznaczali osoby odpowiedzialne za koordynowanie przeszczepów i wysyłali na szkolenia swoich pracowników. Dyrektorzy obiecywali, że zainteresują się sprawą. Potem przez rok nie zrobili nic. Nie przeprowadzali analiz, ilu pacjentów umiera i ilu z tej grupy mogłoby być dawcami.


Rok temu "Gazeta" przypomniała o tych obietnicach. Dyrektorzy zapowiedzieli, że lekarze na szkolenia pojadą. I wreszcie pod koniec ubiegłego roku pierwsi przedstawiciele świętokrzyskich szpitali na szkoleniach się pojawili.


- Koordynatorem w moim szpitalu będzie dr Igor Szydłowski, neurochirurg. To młody, bardzo zdolny lekarz. Mam nadzieję, że m.in. dzięki jego pracy przestaniemy być białą plamą w kraju, jeśli chodzi o liczbę pobrań narządów - mówi Jan Gierada, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego.


Doktor Szydłowski egzamin na koordynatora przeszczepiania narządów zdał w połowie stycznia.


- Długo nie zastanawiałem się nad propozycją dyrektora, tym bardziej że już od jakiegoś czasu chciałem się zająć tą dziedziną. Jest w niej wiele do zrobienia i wierzę, że się nam uda - mówi dr Szydłowski.


Koordynator przeszczepiania narządów to taka osoba, która jest odpowiedzialna za organizację pobierania, przygotowanie i przeszczepianie narządów.


Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce

 

Dziennik Zachodni
POLSKA - DZIENNIK ZACHODNI (2008-04-11 Autor: AGATA PUSTUŁKA)

Pacjenci liczą na przełom w transplantologii

Dominika ma 16 lat. Jako pacjentka Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu czeka na drugie życie. W jej przypadku oznacza to jednoczesny przeszczep płuca i serca. Takich operacji w Polsce było do tej pory przeprowadzono zaledwie kilka.

 Š Agencja Fotograficzna DZ
(c) Agencja Fotograficzna DZ
U dziewczyny zdiagnozowano przed laty nadciśnienie płucne. Od roku znajduje się na tzw. pilnej liście ze wskazaniem do przeszczepu. Łyka po 25 tabletek dziennie, jest poddawana tlenoterapii, praktycznie przywiązana do łóżka, które stało się całym jej światem. Ale nie traci nadziei, chociaż trwający kryzys w transplantologii i spadek liczby dawców był dla wszystkich pacjentów oczekujących na przeszczepy bardzo trudny. Mama Dominiki z rezygnacją ociera łzy.

 Poltransplant opublikował właśnie statystyki dotyczące przeszczepień wykonanych w roku 2007 w Polsce. Wynika z nich, że w ubiegłym roku przeprowadzono o prawie 40 proc. mniej transplantacji niż w latach poprzednich ! Szczególnie kryzys dotknął przeszczepy serca, których liczba spadła z 95 w 2006 roku do 64 w 2007 roku. To oznacza, że jeden na trzech oczekujących na operację nie doczekał zabiegu.

 


 

Głos Szczeciński
 GŁOS SZCZECIŃSKI (2008-04-22 Autor: ANNA MISZCZYK)

Konferencja o przeszczepach

Szczecińscy studenci i lekarze zachęcają do zmiany podejścia do przeszczepów.

 Sebastian Śmiejkowski, kiedy czekał na przeszczep, potrzebował pomocy psychologa. Na zdjęciu z prof. Kazimierzem Ciechanowskim. (Marcin Bielecki)
Sebastian Śmiejkowski, kiedy czekał na przeszczep, potrzebował pomocy psychologa. Na zdjęciu z prof. Kazimierzem Ciechanowskim. (Marcin Bielecki)
-Telefon o szóstej rano i słowa, że będę miał przeszczep 1 kwietnia. Nie, nie potraktowałem tego jako żart - mówi 32-letni Marek Żygadło z Krzywina. To już jego drugi przeszczep nerki. Czekał na niego 4 lata.

Tylko rok krócej trwało to u 34-letniego Sebastiana Śmiejkowskiego ze Szczecina, który razem z panem Markiem leży w jednej sali Kliniki Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych na Pomorzanach. Nerkę dostali od jednego dawcy.

- To już druga moja nerka. Pierwszą organizm po pewnym czasie odrzucił. Już kiedy pierwszy raz czekałem na przeszczep, miałem myśli, że nie dożyję - mówi pan Sebastian.- Chodziłem wtedy do psychologa.

Jego problemy z nerkami zaczęły się od częstych przeziębień. - Brałem dużo leków i tak się to skończyło - mówi szczecinianin.

 Dyskusja o przeszczepach

Konferencja poświęcona transplantologii rozpocznie się w czwartek, 24.04.2008 r. o godz. 9 w sali konferencyjnej PAM przy ul. Rybackiej 1.

 

 

Gazeta Wyborcza
GAZETA WYBORCZA (2008-04-24 Autor: WOJCIECH STASZEWSKI)

 

Wybiegałem córce życie

 Wątroba odrasta człowiekowi jak u Prometeusza. Ale to wcale nie tłumaczy, dlaczego Józef Brandenburg pięć lat po zabiegu został mistrzem Europy w bieganiu

Józef, listonosz z Poznania, lat 55, nie czeka na igrzyska olimpijskie w Pekinie. Tuż przed nimi ma ważny start - lekkoatletyczne mistrzostwa Europy weteranów w Lublanie. Broni tytułu mistrza Europy na 3 tys. metrów z przeszkodami w kategorii M50.

Józef Brandenburg
Józef Brandenburg
Ale przede wszystkim czeka na córkę Martę. Pojechała właśnie do szpitala w Warszawie odebrać wyniki.

Józek

Józek rodzi się w 1955 r. w Namysłowie pod Opolem. Ojciec, żołnierz zawodowy, trenuje w jednostce piłkarzy. Zabiera go na mecze Śląska Wrocław.

Przenoszą się do Wałbrzycha. 12-letni Józek wygrywa wojewódzką edycję Biegów Narodowych i trafia do klubu Górnik Wałbrzych. Zaczyna trenować.

Koledzy po podstawówce idą do szkół górniczych. Ale znajomi z klubu namawiają go na lepszy zawód: krawca. Nieźle już zarabiają, bo co to za problem kupić w sklepie dżins i skroić spodnie, o jakich w peerelowskich sklepach nie ma co marzyć?