Spis treści

Nagonka prasowa zabija chorych

prof. dr hab. Wojciech Rowiński*

Gazeta Wyborcza
 

Rozpętanie przez część mediów lawiny kłamliwych oskarżeń przeciwko lekarzom transplantologom sprawiło, że w szpitalach umierają dziś ludzie, którzy nie doczekali się na dawców narządów do przeszczepienia

Od ponad dwóch miesięcy jesteśmy świadkami bezprecedensowej nagonki na polską transplantologię. Nagonki pełnej pomówień, niesprawdzonych informacji i nieuzasadnionych zarzutów opartych często na donosach osób, które załatwiają swe osobiste interesy czy "małe zemsty" za niepowodzenia zawodowe. Nagonkę podsycają niektóre żądne sensacji tygodniki. Towarzyszą jej nieodpowiedzialne wypowiedzi i działania polityków.

 

Zapaść transplantologii


Przeszczepianie narządów rozpoczęto na świecie przed ponad 50 laty. Obecnie jest to jedyna w pełni skuteczna metoda leczenia chorych ze skrajną niewydolnością serca, wątroby, nerek i innych narządów. W Polsce program przeszczepiania narządów rozwijał się powoli, przy bardzo dużym wysiłku zaangażowanych w to osób, często pasjonatów. W latach 90. w rozwiniętych krajach zachodnich dokonywano 40-70 przeszczepień nerek na milion mieszkańców; my z 20 przeszczepieniami byliśmy na szarym końcu. Gdy chodzi o inne narządy, sytuacja była jeszcze gorsza.

Do zrobienia było dużo - trzeba było walczyć o regulacje prawne, przekonywać opinię społeczną i środowiska lekarskie, zdobyć poparcie Kościoła, wreszcie starać się o fundusze. Do wyraźnego przyspieszenia doszło po przyjęciu w 1996 r. ustawy o pobieraniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Dziewięć lat później w ciągu roku wykonano przeszczepienia nerki u 1054 chorych, wątroby - u 220, serca - u 110.

Niestety, od początku bieżącego roku następuje spadek liczby zabiegów transplantacji. O ile w styczniu przeszczepiono narządy 103 chorym (76 nerki, 22 wątroby, jedna trzustka i trzy serca), to w kwietniu - już tylko 34 chorym (26 nerek, sześć wątrób i dwa serca). W lutym i marcu b.r. z powodu braku dawców zmarło dziesięciu chorych oczekujących na przeszczepienie serca i dziewięciu chorych oczekujących na przeszczepienie wątroby.

Co spowodowało tę katastrofalną zapaść transplantologii? Kto jest za to odpowiedzialny? Jak wpłynął na nią ciąg doniesień medialnych, które zapoczątkowało aresztowanie doktora G. w warszawskim szpitalu MSW w połowie lutego i konferencja prasowa z udziałem ministra sprawiedliwości?

Przeszczepianie narządów jest metodą leczenia bardzo wrażliwą w odbiorze społecznym. Od innych technologii różni się ono tym, że potrzebny jest szczególny lek - narząd, którego nie można kupić ani wyprodukować. Narząd, który musi pochodzić z organizmu innego człowieka. Dawcą nerki lub fragmentu wątroby może być (poza zmarłym) osoba bliska biorcy: rodzina, partner, wieloletni przyjaciel. Serce, wątroba, płuca, trzustka zawsze pochodzą z organizmu człowieka zmarłego. Z różnych powodów przeszczepianie nerek od dawców żywych w Polsce wykonuje się niezwykle rzadko (1,8 proc. wszystkich przeszczepień w skali roku).


Żywy narząd osoby zmarłej


Przeszczepianie narządów rodzi wiele paradoksów społecznych. Paradoksem jest już to, że do przeszczepienia potrzebny jest narząd „żywy", pobrany od osoby „zmarłej". Choć większość ludzi akceptuje przyjęcie przeszczepu w razie konieczności (choroby), to dużo mniej osób świadomie wyraża zgodę na wykorzystanie swoich narządów (lub narządów swoich bliskich) po śmierci. Choć Polacy akceptują tę metodę leczenia, to jednak w momencie utraty osoby bliskiej często wyrażają wątpliwości - zrozumiałe psychologicznie - w sprawie pobrania jej narządów.

Do kwestii szczególnie wrażliwych w odbiorze społecznym należą: rozpoznawanie zgonu w oparciu o kryteria śmierci mózgu, problem wyrażania zgody (lub sprzeciwu) na pobranie narządów osoby zmarłej, zasady wyboru biorcy danego narządu i wreszcie obawa przed komercjalizacją (podejrzenie handlu narządami w celu osiągnięcia korzyści majątkowych). Z tych powodów liczba narządów pobieranych od zmarłych w celu ich przeszczepienia jest w Polsce daleka od potrzeb.

Z tych samych powodów każde doniesienie medialne oparte na informacjach zasłyszanych, często niesprawdzonych, wywiera głęboko negatywny wpływ na społeczny odbiór tej metody leczenia.

Jest oczywiste, że w interesie społecznym konieczna jest pełna przejrzystość wszystkich procedur transplantacyjnych - zasad rozpoznawania zgonu człowieka, sposobu doboru narządu do odpowiedniego biorcy, zachowania procedur zapewniających pełne bezpieczeństwo oraz dobre bezpośrednie i odległe wyniki przeszczepienia. Wszystkie te zasady dokładnie określa nowa ustawa transplantacyjna (z 2006 r.) zgodna z dyrektywą Unii Europejskiej (z 2004 r.) dotyczącą przeszczepiania tkanek i komórek.

 Jak się to robi?


Szczególnie ważnym i odpowiedzialnym zadaniem środowiska lekarskiego jest wyjaśnianie wątpliwości związanych z przeszczepianiem narządów. Przypomnijmy zatem, jakie okoliczności i czynności poprzedzają zabieg przeszczepu.

Polskie prawo zezwala na pobranie narządów od osób zmarłych, pod warunkiem że za życia nie wyraziły one na piśmie swojego sprzeciwu (tzw. zgoda domniemana). Podobnie odbywa się to w większości krajów europejskich. W Polsce - mimo że nie wymagają tego uregulowania prawne - przed pobraniem narządu zawsze rozmawia się z rodziną osoby zmarłej. W rozmowie informuje się rodzinę o wykorzystaniu i wyczerpaniu wszystkich możliwości leczenia. Następnie pyta się rodzinę o wolę zmarłego i informuje, że jego narządy mogą uratować życie kilku osób. Taka rozmowa wymaga szczególnej delikatności i taktu. Prowadzi ją zwykle lekarz anestezjolog, który opiekował się pacjentem przed zgonem. W Hiszpanii i wielu innych krajach funkcję tę spełnia koordynator pobierania i przeszczepiania narządów.

Zgon osoby, od której pobierane są narządy, rozpoznaje - kierując się ściśle ustalonymi kryteriami - niezależna komisja lekarska. Procedury są tak skonstruowane, że nie może dojść do pomyłki, a członkowie komisji nie biorą nigdy udziału ani w operacji pobrania, ani przeszczepienia narządu. Śmierć mózgu rozpoznaje się w oparciu o dokładne objawy wówczas, gdy znana jest jej przyczyna i gdy wiadomo, że chory nie znajduje się pod wpływem działania żadnych środków. W razie wątpliwości, czy chory nie otrzymywał preparatów mogących utrudniać rozpoznanie śmierci mózgu, oznacza się stężenie różnych leków (w tym barbituranów, takich jak thiopental) w płynach biologicznych potencjalnego dawcy.

Do czasu pobrania narządów od osoby zmarłej konieczne jest podtrzymywanie ich czynności tak, aby po przeszczepieniu funkcjonowały prawidłowo. Zadanie to przejmuje lekarz anestezjolog koordynator, który zajmuje się człowiekiem zmarłym dla dobra przyszłego biorcy narządu.

Po komisyjnym rozpoznaniu zgonu o możliwości pobrania i przeszczepienia narządu zawsze zawiadamiane jest Ogólnopolskie Centrum Organizacyjne "Poltransplant", które koordynuje proces pobrania i wyboru właściwego biorcy w przypadku nerki oraz decyduje, w którym z ośrodków wykonane będzie przeszczepienie wątroby, trzustki czy serca. Wybór biorcy odbywa się według ściśle określonych zasad. Prawidłowe funkcjonowanie narządu po jego przeszczepieniu zależy od wielu czynników: zgodności grup krwi i antygenów tkankowych (w przypadku przeszczepienia nerki lub trzustki), czasu niedokrwienia (okresu, który mija od pobrania narządu do jego przeszczepienia), innych kryteriów medycznych (np. aktualnego stanu zdrowia biorcy), parametrów fizycznych (stosunku wielkości przeszczepianego narządu do wzrostu i masy ciała biorcy) oraz czasu oczekiwania chorego na zabieg. Ważnym kryterium przy wyborze biorcy jest także kryterium pilności zabiegu (zwłaszcza w przypadku przeszczepienia serca lub wątroby), które jest ściśle przestrzegane i kontrolowane w imieniu ministra zdrowia przez Krajową Radę Transplantacyjną oraz Poltransplant.

Tak więc, wbrew insynuacjom niektórych mediów, nie ma tu miejsca na korupcję i "brudne interesy" środowiska transplantologów. Niemożliwe jest dokonanie przeszczepienia narządu u nikogo, kto nie znajdował się wcześniej na liście oczekujących na zabieg.

 Lawina kłamstw


Media mogą wywierać ogromny wpływ na to, jak społeczeństwo odbiera przeszczepianie narządów. Wpływ zarówno pozytywny, jak i negatywny. Przez wiele lat większość czasopism, programów radiowych i telewizyjnych służyła nieocenioną pomocą środowisku medycznemu i naszym pacjentom w upowszechnianiu tego najbardziej szlachetnego gestu człowieka, jakim jest bezinteresowne oferowanie części samego siebie. Gestu, który ratuje życie innemu człowiekowi - gestu nazwanego przez Jan Pawła II "autentycznym aktem miłości".

Kilka nierozważnych decyzji polityków i bezmyślna, nieodpowiedzialna pogoń mediów za tanią sensacją zniweczyły ten wieloletni wspólny wysiłek. Przypomnijmy wypowiedzi publiczne, które przekroczyły granice przyzwoitości i podstawowej dziennikarskiej odpowiedzialności za słowo:

•  „przeszczepienie nerki z rakiem” (styczeń 2007) - co okazało się nieprawdą,

•  „przeszczepienie białaczki od dawcy” - co było prawdą, lecz był to pierwszy udokumentowany przypadek na świecie (na 1 mln przeszczepień nerek),

•  połączenie afery korupcyjnej w szpitalu MSWiA z podejrzeniem o zabójstwo,

•  nagłośniona przez „Gazetę Polską” „afera z thiopentalem” - pozbawiona jakichkolwiek dowodów, oparta na donosach jednego z lekarzy (notabene usuniętego wcześniej z pracy za wysoce nieetyczne zachowanie wobec kolegi). Skutki społeczne tej ostatniej afery są przerażające - w przeprowadzonym przed dziesięcioma dniami sondażu IPSOS-Demoskop wykonanym na zlecenie Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej na pytanie: „Czy uważa Pan/Pani za prawdziwe doniesienia prasowe o celowym usypianiu pacjentów po ciężkim urazie głowy w celu zwiększenia liczby dawców narządów?” - aż 38 proc. respondentów odpowiada: „Tak, uważam, że to możliwe”!

•  kolejna publikacja „Gazety Polskiej”, której autor wykazał wyjątkowy brak wiedzy, niekompetencję i złą wolę, posługując się kłamstwem i insynuacją. Warto tu przypomnieć, że analogiczny artykuł szkalujący transplantologię, a oparty na podobnych donosach wydrukował przed rokiem tygodnik „Nie” - pismo o poglądach krańcowo przeciwnych „Gazecie Polskiej”. Jednak Jerzy Urban, redaktor naczelny „Nie”, przyznał później, że informatorzy byli nierzetelni i opublikował wywiad, w którym sprostowano wiele podanych wcześniej nieprawdziwych wiadomości. Jest bardzo prawdopodobne, że część informacji „Gazety Polskiej” pochodzi z tego samego źródła, z którego korzystało pismo Urbana.


Rozmawiajmy uczciwie


Te wydarzenia i publikacje z ostatnich miesięcy poważnie zaszkodziły opinii wszystkich lekarzy. Zwłaszcza tych, którzy pracują uczciwie - a jest ich przecież dużo więcej niż lekarzy nieuczciwych. To oni stali się niezasłużenie ofiarami spadku zaufania do lekarzy. Tymczasem owo zaufanie - obok wiedzy i doświadczenia - stanowi o sukcesie każdego procesu terapeutycznego. Jak wykazało badanie IPSOS-Demoskop, utratę zaufania do lekarzy deklaruje aż 59 proc. badanych.

Jednak najbardziej dramatyczną krzywdę wydarzenia te wyrządziły pacjentom - wielu z nich zmarło, nie doczekawszy operacji przeszczepienia.

W kilku poważnych gazetach codziennych i tygodnikach podjęto próby odbudowania zaufania społecznego do środowiska transplantologów i przeszczepiania narządów. Dwa dzienniki ogólnopolskie zorganizowały bardzo ważne debaty na temat przeszczepiania narządów. Kolejna debata, poświęcona kwestii zgody na pobranie narządów, odbędzie się w połowie maja. Wiele tygodników publikuje wywiady z osobami po przeszczepieniu narządu, które cieszą się normalnym życiem zawodowym i rodzinnym.

Medycyna transplantacyjna ma ważne miejsce w systemie ochrony zdrowia. Przeszczepianie narządów nie jest potrzebne nam - lekarzom. Potrzebne jest ludziom chorym. Stanowi jedyny ratunek dla wielu chorych z niewydolnością serca, wątroby, płuc czy nerek. Do ratowania życia tym, dla których przeszczep jest jedyną szansą, nie wystarczy jednak tylko wiedza, umiejętności i oddanie lekarzy. Niezbędna jest także dobra wola, świadomość i wsparcie ze strony wszystkich innych środowisk. I dlatego niezbędna jest rzetelna i uczciwa debata społeczna.




*Prof. dr hab. Wojciech Rowiński

ur. 1935, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Akademii Medycznej w Warszawie, wiceprezes Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej, w latach 1995-2006 przewodniczący Krajowej Rady Transplantacyjnej